Amerykański film młodzieżowy z przed roku, który w dodatku jest popularny... Nie powinien mi się podobać! A tu taki psikus.
Ciepły, poruszający tematy młodych ludzi w subtelny sposób, nieźle zagrany... Trudno mi wymienić zalety, bo "The Perks of Being a Wallflower" przyciąga głównie siłą ładunku emocjonalnego jaki niesie. Najlepiej pokazuje to chyba tak zwykła scena, jak ta, gdy Charlie daje Sam składankę na schodach. W tym jednym momencie powróciły te wszystkie chwile gdy zależało mi na kimś, a nie wiedziałem jak to powiedzieć. W moim mózgu aż słyszałem krzyk "Charlie zrób coś", któremu kontrował drugi "Nie wygłupiaj się, jak powiesz co do niej czujesz to Cię wyśmieje". Właśnie z tymi myślami bił się bohater i zostało to pięknie pokazane. Angażujących widza scen jest zresztą więcej. Choćby bójka stołówkowa. Jest dość nieprawdopodobna, ale autor jasno zasugerował, że może wydarzyła się jedynie w głowie Charliego, więc nie można mu nic zarzucić. Zaś sama w sobie szarpie nerwy jak mało co...
Jeśli miałbym szukać wad to jedyną wydaje mi się tak mocne podporządkowanie tej opowieści muzyce. Czasem jest to fajne, jak w przypadku seansów "Rocky Horror Picture Show" (bezwzględnie najlepszy musical w historii), a czasami męczyły mnie ujęcia potańcówek i nigdzie nie prowadzące dyskusje o guście.
Poza tym film mocno polecam. Choć chyba nie muszę, bo jest na tyle znany, że prędzej czy później trafi do waszego odtwarzacza.
Film jako film jest dobry, nawet bardzo, ale jeszcze bardziej zachecam do siegniecie po ksiazke ;) "Charlie" jest niesamowita powiescia - taka prosta, bez patosu, czy rowlekan, po prostu refleksje Charlie'go nad codziennymi sprawami. Polecam z calego serca ;)
PS: Film zostal nakrecony przez samego autora ksiazki Stephena Chbovsky'ego wiec wszelkie zmiany w filmie (naprawde niewielkie) wzgledem ksiazki sa calkowicie jego przemyslana koncepcja laczaca sie z ksiazka ;)