Wiem że to film oparty na faktach jednak posiada on wiele nie jasności np. czemu właściwie
jego dziewczyna (wolontariuszka) odeszła, czemu matka była tak tępą i przez całe jego życie nie
zauważyła, że potrafi on reagować poprzez ruch gałek ocznych? Po paru minutach oglądania
byłem zdziwiony, że nikt nie próbował z nim nawiązać kontaktu i przez to mój odbiór filmu skupił
się tylko na zwracaniu uwagi na niedomówienia.
Parę lat temu miałem kontakt z chłopakiem w podobnym stanie ( miał koło 9 lat, kompletnie
sparaliżowany od urodzenia, można było z nim nawiązać kontakt poprzez przyglądaniu się jego
mimice i ruchu gałek, np. gdy się z czymś zgadzał kierował je ku górze i podobnie robił z
brwiami).
Nie jestem pewna, ale jeśli chodzi o tę wolontariuszkę, to być może było tak, że ona chciała po prostu zrobić na złość ojcu. Najpierw spotykała się z bezdomnym, teraz z niepełnosprawnym...No i jak się wszystko wydało, to go zostawiła.
Ależ oczywiście, że tak było jak mówisz.Pewnie co roku wywijała takie numery ojcu na złość.Najpierw musiała zaskarbić sobie jego przyjaźń i zaufanie żeby plan się powiódł a potem go wykorzystała bezdusznie.Plan zrealizowała i od razu zniknęła z jego życia.
Jej ojciec mówił, że w zeszłym roku przyszła z bezdomnym. A co do wolontariuszki, to wydaje mi się raczej, że odeszła, bo zrozumiała swoją głupotę. Na tej kolacji wyglądało jakby nagle do niej dotarło, co właściwie zrobiła - wykorzystała biednego, niepełnosprawnego chłopaka, który jej zaufał i jakby sama się tym zszokowała. Stwierdziła, że skoro takie akcje urządza, to nie nadaje się na wolontariuszkę i odeszła. Taka jest przynajmniej jest moja opinia.
Według mnie ta wolontariuszka sama była zagubiona w życiu. Nie chciała źle dla Mateusza. Wg mnie nawet bardzo go polubiła. Ale też widać, że żywi jakąś urazę do ojca. Na kolacji jak zadrwił z niej ojciec (ten bezdomny itp.) to zrobiło się jej za pewne wstyd, że miał trochę racji.
"Wolontariuszka sama była zagubiona w życiu. Nie chciała źle dla Mateusza. Wg mnie nawet bardzo go polubiła. Ale też widać, że żywi jakąś urazę do ojca. Na kolacji jak zadrwił z niej ojciec (ten bezdomny itp.) to zrobiło się jej za pewne wstyd, że miał trochę racji."
Bardzo trafna opinia!
Dla mnie największym niedomówieniem było to, w jaki sposób umarł ojciec Mateusza. Czy wtedy co się wspinał po tym rusztowaniu to z niego spadł?
Co ty chrzanisz? Mateusz siedział na podłodze, przed nim było łóżko, za łóżkiem parapet i okno, a za oknem rusztowanie. Jakim cudem niby go zepchnął? Sam spadł.
Mateo, nie karm trolla.
Właśnie niestety nie jest to takie jasne, czy ten ojciec zginął właśnie wtedy i w ten sposób. Jednakże narracja filmu właśnie tak nakazuje myśleć. To jednak oznacza, że tak fajna postać jaką był ojciec Mateusza, zginęła w naprawdę głupi i niepotrzebny sposób.
(żeby nie było: wiem, że to film oparty na prawdziwych wydarzeniach, ale stwierdzam tylko fakt)
Właśnie obejrzałam film. Piękny dla mnie, genialny. Na te niedomówienia mniej zwróciłam uwagę. Niemniej, przy wypadku ojca też się zastanawiałam co i jak, ale chyba mniej uważnie oglądałam, bo przyjęłam, że może np dostał zawału nagle czy coś. Nie wiem czemu, ale tak pomyślałam, ale teraz wiem, że źle.