Pełne oświadczenia Macieja:
Filmowi „Chce się żyć” oddałem trzy i pół roku życia.
Bardzo mocno przeżywam to, co się dzieje w związku z
artykułem, który ukazał się w „Super Expressie”.
Kiedy wybuchła „afera”, nie mogłem skontaktować się z
mamą Przemka i poznać jej wersji. Udało nam się porozmawiać
dopiero po publikacji materiału. Pani Zofia powiedziała mi
wtedy, że to nie ona - jak przedstawiła mi sytuację autorka,
Vanessa Grzybowska - zwróciła się do „Super Expressu”, lecz to
dziennikarka sama ją odnalazła. Później zaś przekręciła jej
słowa, pisząc o rzekomych pretensjach i wrogim nastawieniu do
filmowców. Wierzę, bo tak samo zmanipulowano moje odpowiedzi,
wyrywając słowa z kontekstu i całkowicie pomijając to, co
rzeczywiście istotne.
Pani Vanessa Grzybowska w telefonicznej rozmowie ze
mną stwierdziła, że kieruje się wyłącznie dobrem Przemka.
Gdyby tak było, to - biorąc pod uwagę, że to ona 12 lat temu
napisała pierwszy o nim artykuł, a teraz my zrobiliśmy film
inspirowany jego historią - można było porozumieć się np.
co do wspólnej fundacji, która zbierałaby środki na sprzęt
pomocny dla Przemka oraz innych podopiecznych Domu Pomocy
Społecznej w Międzylesiu. Domu, który - pisząc o nim „bidul”
– najzwyczajniej oszkalowała, podobnie jak pracujących tam,
wspaniałych ludzi. Dlatego uważam, że autorce tekstu zależało
wyłącznie na wywołaniu fałszywej afery tam, gdzie naprawdę jej
nie ma. Ani pani Grzybowska, ani redakcja „Super Expressu” –
od wielu lat doskonale znając sytuację Przemka – nie zrobili
dla niego nic. Nie zrobili dokładnie tego, o co dziś tak ostro
oskarżają innych.
Środowiska związane z osobami niepełnosprawnymi nie mają
łatwego dostępu do mediów. Sukces filmu „Chce się żyć” dał im
szansę, by publicznie rozmawiać o swoich problemach, kłopotach
z leczeniem, integracją etc. Wiem, że uważają go za ważny, z
powodów nie tylko artystycznych, ale i społecznych. Teraz, w
internetowych wpisach po publikacji „Super Expressu”, czytam
wielokrotnie: „Chciałem iść na ten film, ale wobec tego nie
pójdę”. Szkoda. W mniejszym stopniu dla nas, twórców – bo
wbrew temu, co się sądzi, nie czerpiemy z kinowej dystrybucji
żadnych finansowych zysków. Wielka szkoda stała się przede
wszystkim niepełnosprawnym.
To już wszystko, co mam do powiedzenia w tej niezwykle
przykrej dla mnie sprawie. Nie zamierzam więcej komentować
rewelacji, które powstały lub jeszcze na ten temat powstaną, w
pismach i na portalach takich jak „Super Ekspres”, „Pudelek”
Maciej Pieprzyca
reżyser filmu „Chce się żyć”