Jestem świeżo po seansie "Chinatown" i muszę przyznać że film bardzo mi się podobał. Bardzo dobry, mroczny klimat, ciekawa historia (boli niedokończenie kilku wątków) i jak zwykle fantastyczny Jack Nicholson to mieszanka wybuchowa. Jednak, coby nie mówić o filmie wesołego Romka, "Chinatown" nie ma startu do drugiej części Ojca Chrzestnego, absolutnie żadnego. Podobnie sprawa ma się w stosunku do Ala Pacino, który swoją rolą w OCII rozjebał system i pół wszechświata, nawet mimo klasy Nicholsona:)
W tytule posta napisałeś dobrze, bezsensowne jest porównywanie tak różnych produkcji.
Tutaj na forum jest temat , który film lepszy. Dramat gangsterski porównywany do kryminału... FW nie przestaje zaskakiwać i irytować dziecinadą użytkowników.