..oczywiście ludzkie zwłoki! Clare Marrable (Geraldine Page) po śmierci męża (który w wyniku złych inwestycji nie zostawił jej złamanego centa) przenosi się do Arizony. Siostrzeniec kobiety udostępnia jej domek na pustyni. Niepocieszona stanem swej kieszeni wdowa, realizuje podstępny plan łatwego wzbogacenia się. Zatrudnia starsze gospodynie domowe, które nie mają krewnych...po ty by zagarnąć ich pieniądze (oczywiście po uprzednim pozbyciu się ich). Ciała nieszczęsnych denatek zostają zakopane w przydomowym ogródku, na grobie każdej z nich wyrachowana pani Marrable sadzi sosnę. Trzeba przyznać, że jej ogródek prezentuje się naprawdę okazale...Po zlikwidowaniu ostatniej gosposi panny Tindley, mordercza wdówka zatrudnia kolejną pomoc domową - panią Dimmock (Ruth Gordon). Nieświadoma pani Marrable, nie wie, że nowa gospodyni znała zaginioną w niewyjaśnionych okolicznościach pannę Tindley i zamierza zbadać jej zniknięcie.
Zero krwi, odciętych głów czy cycków....ale żebyście widzieli jak przyprawiająca o ciarki na plerach potrafi być Geraldine Page! To ona szarżuje najbardziej w tym filmie (momentami może nawet za bardzo) i w największej mierze dzięki niej (i również bardzo dobrej Ruth Gordon) jest to całkiem interesujący seans z dreszczem. Grozy dodaje niewygodna dla ucha muzyczka na instrumentach smyczkowych. Warto zobaczyć kunsztowny popis dwóch świetnych aktorek, a także poczuć ten lodowaty klimat na własnym karku.