Robert Pattinson w "Cosmopolis"
"Gdy w końcu opuszcza limuzynę, dochodzi do zbrodni - i jest to jedyny moment nowego filmu
Davida Cronenberga, twórcy "Crash" i "Muchy", w którym autentycznie coś się odczuwa.
Reszta dwugodzinnego seansu to absolutnie lodowata, niby intelektualna, ale tak naprawdę
zupełnie pusta filmowa pocztówka z jednego dnia z życia człowieka, który ma tak dużo, że nie
cieszy go już nic" (Karolina Pasternak)
Po części podpisał bym sie pod tym. Brakowało mi jakiegoś meritum sprawy, jakiegoś większego celu, głównego przekazu, do którego widz dążył by przez te wszystkie wątki i elementarne sceny. Uważam, ze zostało tam włożonych trochę scen nic nie wnoszących. Często pozornie nic nie wnoszące sceny odciągają uwagę widza, lub po prostu mają na celu poluzowanie konwencji. Tutaj wydawało mi się, ze nie wnoszą absolutnie nic. "Pocztówka z jednego dnia z życia człowieka, który ma tak dużo, ze nie cieszy go już nic" - jeżeli to jest stelaż tego filmu, to uważam, że jest dość płytki. Słabo, spodziewałem się czegoś lepszego.
Zgodziłbym się tylko to nie jest film o życiu przeciętnego człowieka tylko multimilionera. Główna postać gardzi wszystkim co ludzie. Interesuje go już tylko władza i kasa do tego stopnia, że zaczyna bać się nawet własnego ciała które bada codziennie z obawy, że te będzie chciało się przeciwko niemu zbuntować. Bo Erick zdaje sobie sprawę, że wszyscy go nienawidzą, że kasa uczyniła z niego potwora.
Mocne słowa:) ale coś w tym jest, po co ktoś robi sobie codziennie usg albo badania hmmm wiecie czego. Później mu się to trochę chyba zmieniło podejście do ciała ale nie wiem dlaczego czy był zrezygnowany czy zdesperowany w ostatniej scenie.