najciekawszy jest na początku cytat z Herberta. Jak ktoś już przeczyta ten cytat, to jeszcze może chwilę popatrzeć na Pattinsona (jeśli lubi) i powinien film wyłączyć.
Nie próbujce zrozumieć o co im chodzi. Bo możecie stracić sporo czasu, zanim się zorientujecie, że zupełnie o nic.
W filmie nic się nie dzieje(nie licząc scen beznamiętnego seksu). Jest on oparty na wyłącznie na dialogach, niestety są to dialogi denne, do bólu denne.
Jak lubicie strumień świadomości to poczytajcie sobie monolog Molly przed zaśnięciem w Ulissesie.
To by było na tyle nagradzania uwagą pana Cronenberga.
Najciekawsze było to ,że w limuzynie był barek ,a w barku stało 0,7 l Sobieskiego ... Potem męczyłem się niemiłosiernie oglądając film do końca- z nadzieją , że mimo wszystko jakoś do mnie przemówi . Niestety ,zbyt dużo w nim marmolenia i mędzenia ,super inteligentnych rozmów o niczym ,sztucznych dylematów .To nie był film dla mnie ...