Jak w tytule. I to żaden komplement.
Pierwsza nowela przeraziła mnie nie na żarty. O co do cholery w niej chodziło? Zlepek kretyństwa i bezsensowności przyćmił tu najgorsze filmy Tromy.
Kolejna o Radyjku jest chyba najlepszym momentem filmu. Jedyna która mi się w pełni podobała, i jeśli macie już sięgnąć po ten film to tylko dla niej. Choć szczytem geniuszu to ona nie jest.
Trzecia nowela nawet zapowiadała się ciekawie- pojedynek dwojga morderców. Ale do samego pojedynku jednak nie doszło, a właściwie doszło, ale mało emocjonująco to przedstawiono. Jak? Sami zobaczycie. W każdym razie spodziewałem się jakiejś puenty, a tutaj zakończenie jest na prawdę marne
Czwarty segment jest chyba najgorszy zaraz obok pierwszego. Scenarzyści musieli mieć niezły zjazd po LSD żeby coś takiego wymyślić. Spodoba się tylko mało wymagającym fanom gore.
Piąta historyjka to takie streszczenie przygód doktora House'a w przychodni. Właściwie przez cały czas (a to najdłuższa nowela) główny bohater przyjmuje pacjentów i komentuje wrednie ich schorzenia. Ma on międzyczasie problemy z duchem bezdomnego który zatruł się jego hod-dogiem. Brzmi absurdalnie? Uwierzcie, głupotek jest tam od cholery.
W sumie twórcy chcieli zrobić po prostu zwariowaną komedię. A że z ich poczuciem humoru jest coś nie tak to wyszło jak wyszło. Są tu oczywiście plusy. Historie są ze sobą dość zgrabnie powiązane (choć to żadna nowość w dzisiejszych czasach), niektóre żarty nawet zabawne (choć bawiły mnie pewnie dlatego że naoglądałem się za dużo "Tales from the Darkside", a tam się zdarzają wyjątkowo durne odcinki), a wspomniany drugi epizod na prawdę zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Mimo wszystko to bardzo nieudana antologia. Choć poprzednia część też nie była najwyższych lotów...