I przykład na to, że można zrobić arcydzieło bez milionów dolarów wpompowanych w efekty specjalne, nawet w takim gatunku jak sci-fi.
Jednocześnie po obejrzeniu tego filmu autentycznie nabrałem pogardy do tej całej polskiej cepeliady, bo kinematografią jej nie nazwę, która potrafi sie tylko babrać w tematyce PRL/II wojna światowa/potop szwedzki/janosik itp.