Po pierwsze ten film wali w czachę widza po czym przez nos wyciąga jego mózg i wsadza do sokowirówki by za chwilę podać mu do picia w koktajlu z parasolką i słomką. Nie przepadam za takimi filmami szczególnie jeśli nie posiadają przy tym żadnych innych elementów a ten właśnie taki jest. Przez cały film grupa domorosłych filozofów siedzi i ględzi o tym co by było gdyby. Takie opowieści dziwnej treści które tylko mieszają widzowi w głowie. Konwencja zabójczo teatralna z kilkoma rekwizytami i ograniczoną liczbą aktorów (niestety spartaczona po całości). Zupełnie bez efektów specjalnych. Mogło by to wyjść dobrze gdyby nie niepotrzebne ciągłe wałkowanie tematów religijnych. Jak raz wsiedli na tego konia to nie umieli z niego zsiąść. Film więc po jakiś piętnastu minutach zaczął mi przypominać wykład Jehowych. Na początku jest zabawnie ale po pewnym czasie człowiek ma już dość i chce tylko żeby więcej go na ulicy nie zaczepiali. Tutaj natomiast ciągle tylko o tej religii i tak do końca filmu. Akcja zerowa. Aktorsko jest niemal tragicznie a to jedyne co mogło by ocalić film w takiej konwencji. Za pierwszym razem jak to oglądałem wyłączyłem po czterech minutach. Oszukali mnie chamy, w gazecie napisali że będzie s-fi w telewizji a tu jakiś dramat psychologiczny o bandzie która wychyliła o jeden kieliszek za wiele. Jak chcę si-fi to czekam zazwyczaj na dobrą akcję i efekty specjalne a nie półtorej godziny pseudofilozoficznych wymysłów od których głowa boli bo nic nie wnoszą. Film obejrzałem do końca ale był to pojedynek woli samego ze sobą, czy dalej to oglądać czy się poddać. Wytrwałem ale warto nie było. Może nie załapałem jakiejś ukrytej sztuki albo głęboko filozoficzno metaforycznego odniesienia do jakiejś elementarnej psyhologii ale ten film dla mnie był po prostu szalenie nudny. Dodatkowo pozostawił po sobie jedynie potwornego kaca bo zakończenie (Niespodzianka) nic nie wniosło. Kaca pozostawił bo zmusiłem się żeby to obejrzeć a film nie zrobił NIC żeby mój potworny wysiłek wynagrodzić, nawet twórcy nie nakręcili jednej scenki z powiedzmy średniowiecza, nic tylko ględzenie.
Od tego tytułu trzymać się stanowczo z daleka. Gorąco nie polecam.
Twoje zalecenie powinno być zdaniem warunkowym i wyglądać tak: "Jeśli jesteś durniem, to trzymać się stanowczo z daleka."
Trochę kultury koleś (jak nie wiesz co to spytaj wujka google). To że komuś nie podoba się film w którym przez półtorej godziny nic się nie dzieje tylko stoją i ględzą o tym że jednemu się zdawało że był Jezusem a cała reszta robi gały jak naleśniki w odpowiedzi i słusznie podejrzewa go że za dużo się nawciągał albo jest szurnięty nie oznacza że od razu musisz go zwyzywać.
Przyjmij te prawdę do serca że ten film był po prostu NUDNY. I to nie trochę nudny tylko nudny że aż się w żołądku przewraca żeby to wyłączyć. To STRACONE półtorej godziny życia przy czymś co opisano jako s-fi a okazało się gniotem wszech czasów. Twórcy może i mieli niezłą konwencję ale jeśli ubogaciliby te produkcję scenkami z życia gościa jak był tym jaskiniowcem a nie nawijał o tym bez sensu. Poza tym zupełnie niepotrzebnie wdepnęli w temat religii zaczęli swoje wybujałe fantazje wkładać w usta tego typa.
Jak oglądam s-fi to oczekuje podróży po innych planetach, krążowników gwiezdnych, dział fotonowych, miast przyszłości, cyborgów i całej MASY efektów specjalnych a nie mało ckliwej opowiastki szaleńca. Od tego są dramaty psychologiczne.
Wymagasz ode mnie kultury zwracając się per "koleś"? Kpisz czy o drogę pytasz? I gdzie ja Cię zwyzywałem? Bo chyba mi coś umknęło.
Fakt, kiepski materiał na ekranizację, ale dobrze się to oglądało, jak się lubi trochę pomyśleć, a nie oglądać przeważnie bzdurne filmy nafaszerowane "działami fotonowymi".
Film jest opisany jako sf, bo to jest sf. To, że akurat takie sf nie mieści się w Twoim pojmowaniu jest raczej argumentem przeciw Tobie, a nie filmowi. Chyba, że człowiek żyjący 14 tysięcy lat to całkowita normalka?
Bardzo dobrze, że wdepnęli na temat religii. Warto, nawet będąc wierzącym, zastanawiać się nad sensem wiary. I nad tym jak religia mogła powstać, niekoniecznie musi to być efekt działania Boga.
Jakoś Buddyzmu w tym filmie nie usiłowano podważać, już wiadomo skąd finanse na tego szmatławca się wzięły. Swoją drogą trzeba by nakręcić film ukazujący Buddę jako zwykłego wariata, ciekawie by się oglądało.
Jeśli chodzi o film to jak pisałem był nudny i nie wiem nad czym tu dużo myśleć, Cały czas tylko siedzą w domku i ględzą zupełnie jak Jehowi albo Mormoni tyle że w przeciwieństwie do nich nie są nawet zabawni. Oglądałem dużo s-fi poruszających temat życia wiecznego i były o wiele leprze od tego czegoś. Polecam np. Nieśmiertelnego, powala ten film na łopatki bez pudła. Działa fotonowe to przenośnia do tego że tu nie było żadnej akcji !!! Nic, zero, nul. Koncepcja jak pisałem miała szanse się utrzymać ale aktorzy zawalili. Krótka piłka.
No niestety, w tym filmie zabrakło laserów, wybuchających robotów i superszybkich motorów sterowanych umysłem. Albo brakło im funduszy, albo celowali w innego widza...