miałkie dialogi - to mnie najbardziej denerwowało, zwłaszcza że miał to być film dialogu. oprócz tego brak osobowości bohaterów, którzy nic nie wnosili do sytuacji oprócz garści faktów naukowych, i w sumie obojętne było czy przytakną Johnowi czy nie, bo też on nie wykazywał się jakimkolwiek motywem działania w całym filmie, i niestety chyba w całym swoim czternasto-tysięczno-letnim życiu. nie no, im więcej się zastanawiam tym lepiej widze ile zostało w tym filmie spartaczonych a wręcz zaprzepaszczonych możliwości, a mógł być dobry.
Przyznaję rację. Film pod względem inwencji - fantastyczny. Jednakże oglądając przeżywałem męczarnie... motyw Jezusa - mocno przesadzony (mino, że sam nie jestem wierzący)....
Szkoda... jak już dużo osób zauważyło... film mógłby być dobry. Niestety nie jest...
Zgadzam się całkowicie. Film sili się na jakąś treść, posiłkuje się faktami powyrywanymi z teorii naukowych, przyjmuje manierę filozoficzną, ale z tego absolutnie nic nie wynika. Bo i fakty powyrywane bez ładu i składu; i filozofia jedynie udawana manierą; i całe zatrzęsienie klisz z teorii spiskowych podawanych jako fakty w jakie mamy jakoby (przynajmniej na czas filmu) uwierzyć i - wreszcie - wszystko to bez przekonania, bez racjonalnego celu, wygłoszone przez aktorów, bo wygłoszone być miało, chyba tylko jako ideologiczna złośliwość się broniące.