Ani Natalie Portman, ani bohaterka sama w sobie.
Może twarz, która przez cały film jest martwa była celem w samym sobie... Może ten płytki styl przeżywania postaci był zamierzony ( oprócz niepokoju nie ma u bohaterki innych głębszych uczuć) .... Bardzo chciałabym usłyszeć dlaczego ten film się podobał... Ale nie w formie wypowiedzi, że Natalie była świetna/ piękna/ lub dobrze wyuczona w kontekście baletu... Co w nim konkretnie Was poruszyło ? Bo ja czułam niedosyt. Cały film czekałam na coś co nie nastąpiło. Może faktycznie, jak ktoś tu się już wypowiedział lepiej by nie wiedzieć kto był reżyserem...