Bardzo ten film męczy swoją kiczowatą komercyjnością i powtarzalnością, jakby nakręcili go księgowi w Ekselu. Gaża aktorów musiała pochłonąć mnóstwo budżetu bo jest i Rock, i Gal Gadot, stąd pewnie poskąpiono na scenariusz. I wyszły takie popłuczyny po Indianie Jonesie. Są bezmyślne podróże z kraju A do kraju B, z rysunkiem na mapie, jakieś skarby ukryte gdzieś, gdzie tylko ukryta mapa doprowadzi, są ci źli, są ci dobrzy, łubudu, strzelanki i pościgi, w końcu toporne poczucie humoru.
I tak jak w trzech pierwszych częściach Indiany Jonesa to działało, w czwartej czuć było już niestrawność związana z nakręceniem tego na siłę. Czerwona Nota to już wymiociny, ile razy można oglądać to samo i to nakręcone w bardziej toporny sposób?