i to stereotypowy, tak myśli o Polakach część elit. Obśmiać Kościół, ukazać frustrację seksualną lub zwierzęcość seksu, ludzi jako faunę, to już było. Ciekawsza jest mieszanka w nas małości i wielkoduszności, a najbardziej ciekawe, dziś niemodne, i trudne do ukazania w filmie jest jednak otwarcie nas na perspektywę wielkości, o której każdy niemal choćby skrycie marzy.
Zgadzam się ze wszystkim, oprócz nagłówka :). Ja nie dostrzegłem nawet formalnie nic ciekawego, bo taka konwencja i podobny typ gry aktorskiej można było zobaczyć wcześniej choćby przy okazji ekranizacji Gombrowicza. Tylko, że Gombrowicz jest dowcipny i precyzyjny, o coś mu chodzi, a karykatura w jego ujęciu jest przemyślna i konsekwentna stylistycznie. A toto można podsumować krótko i pozostając w klimacie samego "tota" (chciałem powiedzieć: "dzieła"... Nie, nie chciałem :D): "Żałosne pieprzenie o żałosnym pieprzeniu." Marne popłuczyny po Brunonie Schultzu, po czeskim Haszku, po "Pociągach pod specjalnym nadzorem", itp. Gdzie w tym obraz jakiejś prowincji, jeśli tu nie ma żadnych przekonujących typów ludzkich, tylko wydumane karykatury karykatur? Widać wystarczy pokazać komedię o siermiężnym ruchaniu i już się tak cieszą, że nawet są w stanie się w niej doszukać uchwycenia kwintesencji kondycji ludzkiej.