Nie rozumiem, czemu świat przedstawiony ma być obrazem antyutopijnym, skoro to co widzowi serwuje jest tym, do czego dążą obecni włodarzy i czego domagają się społeczeństwa. Oczywiście, mowa o lewactwie spod znaku unii europejskiej i pochodnych. A część scen z film równie dobrze mogłaby się toczyć czy to dawniej za komuny, czy obecnie w Korei Płn. Zakaz wartościowania postaw ludzkich, krytyki zachowań, czy moralizowania to tzw. zakaz mowy nienawiści wsparty polityczną poprawnością; dążenie do zatarcia różnic międzyludzkich to tzw. "równość socjalistyczna"; wszelkie wiece, gdzie rolę jednostki sprowadza się biernego, ale wiernego widza to typowy obraz wieców tzw. partii demokratycznych. Ukazany nowy model człowieka w filmie to nic innego jak twór podobny, do "Aryjczyka czystej rasy", "człowieka ludu pracującego" czy "europejczyka", kto nie spełnia norm ten jest usuwany ze społeczeństwa. A przecież filmowa nowomowa, szczególnie obecna przy uśmiercaniu dzieci i starych oraz wrogów lewackiego reżimu, to także innametna cecha rzeczywistości.
Jak zatem ten obraz może być antyutopią, skoro obecnie znajduje tylu zwolenników?
Sam film doceniam głównie za przekaz i nawet ciekawy sposób manipulacji emocjami widza oraz za specyficzny sposób ukazywania przemian u głównego bohatera. Aktorstwo nie porywa, scenariusz ma swoje dziury (ci rzekomo idealni ludzi zbyt często odbiegali od norm, które niby mają spełniać). Długość w sam raz, cieszy mnie że jednak nie było to bezmyślne widowisko akcji, aczkolwiek końcówka nieco dłuży.