Po ciekawych momentach były momenty długiej nudy, ale sama akcja nawet dobra, choć widziałem lepsze filmy gangsterskie.
Dużo by pisać przede wszystkim Ojciec Chrzestny, Donnie Brasco, Prawo Bronxu i Droga do zatracenia
Nie spodziewaj się czasem uzasadnienia. Wszyscy wiemy, że Ojciec Chrzestny jest najlepszy, ale czemu? Eee... Bo jest najlepszy!
Bo jest w nim ciekawa fabuła, akcja trzymająca w napięciu i świetna gra aktorska (nie mówię, że w tym filmie jej nie było)
A czemu ma uzasadniać skoro każdy na tym forum wyraża TYLKO I WYŁĄCZNIE swoje zdanie. Nikt nie ma wyłączności na nieomylność. Poza tym w jaki sposób 'lepszy'. Bardziej skomplikowany = lepszy? Więcej Oscarów = lepszy? z takimi a nie innymi aktorami = lepszy? Z muzyką Morricone a nie Roty = lepszy? Lepszy film jest taki, jaki Tobie się bardziej podoba. Nie ma innej kategorii 'lepszości'.
PS. Nie zgadzam się z opinią autora wątku, ale ma prawo do wyrażenia swojej opinii odnośnie tego, że film go znudził. Osobiście stawiam na pierwszym miejscu ex aequo Dawno Temu w Ameryce razem z drugą częścią Ojca Chrzestnego. Każdy w tym filmach znajdzie coś dla siebie, lecz moim zdaniem Ojciec Chrzestny ma trochę łatwiejszy przekaz.
PSS. Do wszystkich pseudointelektualistów, którzy mówią, że ktoś nie zrozumiał filmu i dlatego mu się nie podoba - KAŻDA interpretacja jest dobra pod warunkiem, że potrafisz ją logicznie uzasadnić, to nie jest matura, że musisz trafić w klucz.
Trochę mnie irytuje ten owczy pęd ze starym chrzestnym, bo koło tego filmu to nawet stoi. Po nawałnicy postów o rzekomej wyższości OC na forum Goodfellas się kiedyś o to wykłócałem i niczego sensownego nie znalazłem, ciągle czekam.
Nie ma żadnej wyższości, albo komuś się podoba dany film albo nie. Ja jestem prostym facetem, mózg mi dobrze pracuje, ale filmy są dla mnie rozrywką - jak chcę dużo pomyśleć i spróbować rozłożyć dane dzieło na czynniki pierwsze, to zdecydowanie bardziej wolę książkę lub teatr. Kino ma mnie bawić, a przy tym filmie jest trochę myślenia, w Ojcu Chrzestnym jest wszystko klarownie wyłożone kawa na ławę. Poza tym lubię dyskutować o takich filmach, bo zauważyłem, że w polskiej części internetu są sami wybitni ludzie - znawcy sztuki, krytycy filmowi, pasjonaci muzyki klasycznej, poeci, dramaturdzy - sama śmietanka intelektualna kraju. To ja chciałbym wiedzieć kto do ku rwy nędzy siedzi w niedzielę na kanapie, dłubie w nosie i wpier dala schabowe oglądając M jak Miłość, bo coś mi się wydaje mało prawdopodobne, że nagle ci ludzie, którzy żłopią browary u mnie na osiedlu po powrocie do domu zaczytują się Kafką albo Sołżenicynem.
A ja w zupełności się zgadzam, ten film najlepiej z dłuższą przerwą, po pierwszych 2 godzinach ;)