To jest dla mnie kwestia naprawdę zagadkowa. Zawsze bowiem wydawało mi się, że fani komiksów, filmów, ogólnie - fikcji, gdzie niczym dziwnym nie są różnorodne rasy i płcie - będą w tej kwestii nieco bardziej tolerancyjni i zdystansowani od typowego Janusza. Te "tanie zagrywki pod obecne trendy kulturowe" powinny tym samym być przez nich (nas) traktowane z większym przymrużeniem oka niż przez co bardziej zbetoniałą część społeczeństwa.
W latach 60tych William Shatner wzbudził szok u amerykańskiej widowni całując na ekranie czarną kobietę. najśmieszniejsze, że nikogo nie wzruszało gdy całował zielone i fioletowe kosmitki, dopiero pocałunek czarnej Ziemianki stał się symbolem "sodomii i gomorii" :D
Tak samo dzisiaj - nie pojmę tego. Nie ma problemu, jak bohaterem jest zielony homo elf, ale jak ktoś zrobi czarnego SpiderMana to nagle problem?? :D
Dziwi mnie to na dwóch poziomach. Po pierwsze, jak wyjaśniłem, wydawało mi się, że wśród geeków i nerdów powinna być większa niż wśród reszty społeczeństwa tolerancja inności. Po drugie zaś, nerdy i geeki powinny mieć większą od Janusza wiedzę o kulisach tego biznesu i wiedzieć, że popkultura zawsze odzwierciedlała aktualne ruchy i nastroje społeczno-kulturowe.
W kontekście tego wszystkiego strasznie mnie dziwi, że nikt nie narzeka na przeniesienie originu Iron Mana z Zimnej Wojny do Afganistanu. To dopiero była paskudna propagandowa zagrywka pod obecne trendy! :D
Mnie to nie szokuje. Mnie to nudzi i nuży;)
To są nudne, polityczne zagrywki. Zwyczajnie nie rozumiem, czemu dziś jest taka moda na polityczną poprawność.
Wszędzie się nad tym brandzlują i tworzą jakąś nową modę.
Apartheid dawno się skończył- ale czarni dyskryminowani bo oscary ;0
Do kobiet nie jestem uprzedzony ani trochę, po prostu bawi mnie, że większość z działań współczesnych feminstek to zajmowanie się Europa i USA, gdzie na warunkach tych cywilizacji kobiety nie są traktowane wcale tragicznie. Nie wszystko jest jeszcze w 100% ok, ale powinni większa uwagę skupić na Afryce i Bliskim Wschodzie.
Tam to się wyprawia.
Do tego cała ta ideologia działa tylko w jedną stronę. Założę się, że gdyby zrobili białego black panther, to czarni jęczeli by jak to mają w zwyczaju, że rasizm. W trakcie gdy nordyckiego boga, gra czarny i wszyscy siedzą cicho.
Taka hipokryzja ;)
Mam też wrażenie, że jest mocno dzisiaj wymuszana, bardziej modą niż autentyczną potrzebą. Dlaczego takie coś nie powstało zaraz po końcu apertheidu?
Dlaczego feministki nie mają jaj, głosić swoich postulatów na bliskim wschodzie, tylko kopią mężczyzn w jaja, za to, że traktują je jak kobiety- chodzi mi akurat o ten pozytywny aspekt ;)
Jeżeli coś Ci może powiedzieć o mojej osobie, to generalnie najbliżej mi libertarianina. Uważam, że każdy ma prawo robić ze swoim życiem co uzna za słuszne, jeżeli w żaden sposób nie krzywdzi przy tym innego człowieka.
Znaczy, ja w wielu tych kwestiach się zgadzam, a femikretynek to wręcz nie znoszę ;) Ale komiksy przecież się pojawiają wedle zapotrzebowania, nie tyle zastępując stare, co rozszerzając ofertę. Przynajmniej tak mi się wydaje, nie śledzę oferty rynkowej tak dokładnie, ale o ile się nie mylę, to obok czarnego Spider Mana wychodzi chyba jeszcze biały?
Żadne wydawnictwo nie każe przecież nikomu kupować komiksów z czarnymi, feministkami, czy gejami, nie..? Nie spalono numerów archiwalnych z tradycyjnymi wersjami, prawda? A skoro się pojawiają, i mają mimo tego zbyt, to najwidoczniej popyt jest...
Feministce to nawet dałbym w mordę, ale czepiać się tego, że ktoś na tym zarabia gdy jest okazja..? To trochę trąci mi chęcią zakazywania zarabiania na pewnych odłamach koniunktury, a to już zwyczajne łamanie wolności słowa i rynku ;)
Trzeba walczyć z debilnymi ideologiami, a nie z ludźmi wykorzystującymi je do zarobku. Tak jak na przykład uważam, że jojczenie czarnych o "#whiteoscars" jest debilne, tak pierwszy zaklaszczę temu, kto zacznie sprzedawać kubki z takim napisem ;) Tak jak jako ateista nie życzę absolutnie źle producentom religijnych bibelotów - jak są ludzie, którzy kupują plastikowe Jezuski, to czemu na nich nie zarabiać? ;)
"Nie ma szans znaleźć kogoś, kto będzie miał w 100% identyczny gust jak nasz. Może mieć zbliżony, ale nie taki sam ;p I w końcu przy pewnym filmie się z nim nie zgodzisz albo zniechęci cię do obejrzenia jakiegoś tytułu, który ty uznałbyś za świetny." - OK, zgoda :) 100% może i ciężko uzyskać ;) Ale mi wystarczy i 90%... A nawet 50%, bo jak mówiłem najważniejsze jest uzasadnienie, a nie ocena. Jeśli recenzent którego lubię, mówi że film jest do dupy, bo jest w nim przykładowo koleś w gumowym kostiumie Godzilli, a ja preferuję gumową Godzillę nad Godzillę w CGI - to nie jest dla mnie zbyt wielkim wyzwaniem intelektualnym wyciągnąć wniosek, że mi prawdopodobnie film się spodoba. Samo "ale fajny film!" nie mówi mi o nim nic...
"Podaj mi przykład świetnego filmu zjechanego przez hejterów." - problem z tym jest taki, że co nie wymienię, to ktoś będzie mógł to skontrować atakując mój gust i twierdząc, że się nie znam i że film jest do dupy ;) Ale niech będzie, powtórzę i uzasadnię. Batman i Robin! :D Świetna scenografia, genialny, campowy Arnie, nawiązania do serialu z Adamem Westem, kicz lat 90tych skondensowany w 90 minutach. Oczywiście, jeśli 9 i 10 rezerwuje się tylko dla Ojca Chrzestnego, to tej konwencji można nie docenić.
"Proponuję traktować religie z szacunkiem, nawet jeżeli samemu nie wyznaje się żadnej"
"Dość wysoką ocenę ma "Pasja", ale chyba nie zaprzeczysz, że to bardzo dobre kino"
Cieszę się że jest to kulturalne "proponuję" a nie "wara od religii, ty bucu" czy coś w ten deseń :) Równie kulturalnie odmówię, oraz jak najbardziej zaprzeczę, ze pasja jest dobrym kinem, jest w moich oczach paskudną antysemicką propagandą i chrześcijańskim torture porn. Szacunek do religii lub jego brak to kwestia już nie gustu a przekonań, moje są akurat totalnie anty-religijne, ale... niechaj stanę się w tym momencie przykładem. Ewidentnie masz do religii pozytywne nastawienie, ja negatywne. Z dyskusji na ten temat nie ma prawa wyniknąć nic innego jak kłótnia - przyznaję bowiem bez bicia że jestem psychofanem ateizmu o hardkorowym nastawieniu. Proponuję tematu nie drążyć, tak jak proponuję nie drążyć dyskusji z katedrą kiedy schodzi na absurdalne tory.
"I znowu okazujesz brak szacunku. "Psychofan Avengersów"... Ja oceniłem na 10, to jeden z moich ulubionych filmów (...)"
Ale... dlaczego ty to bierzesz bezpośrednio do siebie? :D To, czy jesteś psychofanem, nie jest definiowane przez to, że dasz jakiemuś filmowi dychę. To psychofaństwo jeśli już sprawia, że dana osoba nie jest w stanie dać swojemu wybranemu gatunkowi mniej niż 10 nawet jeśli jakiś jego przedstawiciel jest słaby. Czy ja mówiłem o tobie konkretnie..? Nie. I w tym momencie bardziej mi wyglądasz na psychofana niż po samej ocenie filmu, bo emocjonalnie bierzesz do siebie nawet nieadresowane do ciebie wypowiedzi. "niby mówisz, że nasze opinie są równe i nie traktujesz mnie z góry, ale ludzi oceniających film na 10 już klasyfikujesz jako psychofanów..." - otóż dokładnie właśnie nie, jako psychofanów traktuję ludzi, którzy przykładają do tej sprawy zbyt wiele wagi. Normalny człowiek na widok - niech będzie że nawet skierowanej w niego - krytyki jego oceny filmu prychnie z pogardą i wróci do swoich zajęć. Normalny człowiek bowiem wie, że to tylko ocena filmu, do cholery :D Nie zależy od niej twoje życie, nie zależy od niej czy dom ci się zawali.
"Co innego filmy nierealne, a co innego głupie, ech... Zrozum tę różnicę." - Rozumiem tą różnicę. "Problem" w tym, że podchodzę do tego wszystkiego z dystansem. Moim ulubionym filmem wszechczasów jest "Alien". Posiada niezaprzeczalne walory estetyczne, cudną muzykę, trzymający w napięciu scenariusz, świetne efekty, niezapomniane kreacje aktorskie... Ale jest przy tym głupi jak cholera! :D Że co, wielka mrówka wypełniona kwasem gania ludzi po statku kosmicznym?! :D Dystansu trochę, panie, dystansu! :D To wszystko tylko filmy! :D
" Nie mam problemu z tym, że ktoś czegoś nie lubi, ale jak zaczyna mówić o tak zwanym "gorszym sorcie", to takiego smarkacza trzeba usadzić, tak jak i kaczora by się przydało." - trochę zabawne, że dokładnie tak jak katedra uznajesz z automatu kogoś kto hejci za "smarkacza". Nie zrozumcie mnie źle, ja robię tak samo ;) Tyle, że to nie ja narzekam na podejście katedry... ;) Tak więc trochę przyganiał kocioł garnkowi...
"Nie przyjmuje krytyki, a inne opinie uznaje za gorsze. Z tobą może się nie kłóci, bo się zapewne zgadzacie, ale popatrz ile osób na forum ma go dosyć." - oh, mógłbym przytoczyć wiele przypadków, w których się z katedrą nie zgadzam. Chociażby uważa on Pasję za dobry film :P "Sztuczka" polega na tym, by nie traktować wszystkiego śmiertelnie poważnie. To są w końcu - powtarzam - tylko filmy. Nie zależy od nich moje życie, zdrowie czy finanse. To, że katedra uważa pierwszego Max Payne za lepszego od drugiego nie opróżni mi lodówki. Dużo ludzi ma z tym zaś ewidentnie problem, bo jak widzą jego narzekanie na film to rzucają się z oburzeniem kontrować i rozpoczynają świętą wojnę.
A co jest w tym wszystkim "najtragiczniejsze"? gadamy o głupotach typu katedra, Pasja, religia, psychofani - a kompletnie zagubił się w tym wszystkim sens mojego oryginalnego posta. Który, przypominam, traktował o tym, że sam nie będąc fanem filmów superbohaterskich jestem do Deadpoola nastawiony pozytywnie. Dziwne, że nikt nie chce porozmawiać o tym fenomenie, tylko w kółko o tym katedrze chcecie nawijać :D Może odstawcie na chwilę tę obsesję na bok i pogadajmy tym, jakim fenomenem jest Deadpool? ;)
Ja zdecydowanie wolę tę nową Godzillę z 2014 niż faceta w kostiumie ;p
Nie oglądałem "Batmana i Robina" i nie mam zamiaru raczej, więc się nie wypowiem. Z kiczem też nie należy przesadzać. Stwierdzenie, że ten film mi się nie spodoba, też nie jest intelektualnym wyzwaniem, gdyż moim zdaniem Batmany Nolana są o wiele lepsze niż wszystkie poprzednie, a "Batman i Robin" z konwencją nolanowską nie ma nic wspólnego ;p
Zdecydowanie unikam takich buców, którzy 9 i 10 rezerwują tylko dla "Ojca" ;p
"Proponuję tematu nie drążyć, tak jak proponuję nie drążyć dyskusji z katedrą kiedy schodzi na absurdalne tory." - Zgadzam się, nie ma potrzeby kłócić się na tematy religijne. Natomiast co do filmów chrześcijańkich, to poza "Pasją" nie są jakoś specjalnie wysoko oceniane i tu nie trzeba mieć żadnych poglądów, by to stwierdzić ;p
Może źle zrozumiałem twoją wypowiedź, ale wydawało mi się, że psychofanem określasz każdego, kto wystawił ocenę "10" Avengersom. Jeżeli się pomyliłem, to sorry.
Mówienie "głupi" to nie do końca patrzenia na film z dystansem. W takim razie można by stwierdzić, że 90% filmów jest głupia. Głupie byłyby wtedy wszytkie horrory, czarne komedie, filmy fantasy, sci-fi itd. Tylko dramaty chyba by nie wpasowały się w tę definicję.
Nie zrozumiałeś mnie - Za smarkaczy (albo "znafców" - zależy od sytuacji) nie uznaję tych, którzy krytykują jakieś filmy, tylko np. tych, co zaczynają bawić się w mówienie, że jedne gatunki są lepsze od innych. To tak jakby mówić, że matematyka jest lepsza od polskiego albo schabowy lepszy od mielonego, lol. Ja nie znoszę horrorów, ale nigdy bym nie powiedział, że to kino "gorszego sortu".
Ja też uważam pierwszego Max Payne za lepszą część od dwójki ;p
Znowu nie łapiesz. Nikt się nie czepia katedry o to, że nie lubi Marvela, tylko że wszędzie i ciągle o tym pisze, prowokując przy okazji innych swoimi postami - Dante przytoczył gdzieś wyżej przykład.
Nie wiem, czy Deadpool jest fenomenem, zobaczę za 1,5 tygodnia. Ja z premier 2016 najbardziej czekam na Civil War, a potem BvS i Apocalypse. Ale Deadpool także znajduje się na mojej liście i mam nadzieję, że czeka nas super komedia sensacyjna z antybohaterem, którą wszyscy będą się zachwycać, a katedra (podobnie jak w przypadku "Strażników" i "Ant-Mana") napisze, że to gniot i że jego oczekiwania się sprawdziły ;p
"Ja zdecydowanie wolę tę nową Godzillę z 2014 niż faceta w kostiumie ;p" - hehe ;D Tak nawiasem mówiąc to ta nowa też mi się bardzo podobała, a wiele ze starych uważam za poniżej nawet mojej tolerancji, ale generalnie wolę efekty przy których pracowano realnie, na planie - komputer nie ma tej magii. O ile doceniam i podziwiam umiejętności grafików odpowiedzialnych za miasta w nowych kaiju, to wiem też że znaczna część finalnego efektu jest generowana z automatu przy pomocy wykupionych programów, czyli było nie było, jak to mówił Jeff "Uhm Ahm" Goldblum w Parku Jurajskim - "stają na ramionach gigantów, a potem BACH! sprzedają, sprzedają..." :P Kiedyś zrobienie makiety miasta które miał rozpieprzyć gość w gimpsuicie wymagało umiejętności i pomysłów, a nie tylko coraz większej ilości RAMu...
"Natomiast co do filmów chrześcijańkich, to poza "Pasją" nie są jakoś specjalnie wysoko oceniane i tu nie trzeba mieć żadnych poglądów, by to stwierdzić"
God's Not Dead - 6,6/10
War Room - 6,4/10
Letters to God - 7,5/10
Oceny takich śmieci przerażają mnie jeszcze bardziej niż Pasja :D
"Może źle zrozumiałem twoją wypowiedź, ale wydawało mi się, że psychofanem określasz każdego, kto wystawił ocenę "10" Avengersom. Jeżeli się pomyliłem, to sorry." - nie chciałbym tak upraszczać zjawiska psychofaństwa. W końcu nie z samych Avengersów składa się kino rajtuzowe. Gdybym już miał - choćby dla beki - upraszczać, to nazwałbym psychofanem każdego, kto dał więcej jak 1/10 Fantastycznej Czwórce :P [***]
"Mówienie "głupi" to nie do końca patrzenia na film z dystansem. W takim razie można by stwierdzić, że 90% filmów jest głupia. Głupie byłyby wtedy wszytkie horrory, czarne komedie, filmy fantasy, sci-fi itd. Tylko dramaty chyba by nie wpasowały się w tę definicję."
TAK! :D Bez ironii - odkryłeś mój przepis na podejście do kina. Do książek, gier i generalnie - fikcji. Strasznie ułatwia to życie, bo gdy ktoś nazwie mój ulubiony film głupim, mogę się z nim zgodzić a nie marnować czas na shitstorm :D
"Nie zrozumiałeś mnie - Za smarkaczy (albo "znafców" - zależy od sytuacji) nie uznaję tych, którzy krytykują jakieś filmy, tylko np. tych, co zaczynają bawić się w mówienie, że jedne gatunki są lepsze od innych. To tak jakby mówić, że matematyka jest lepsza od polskiego albo schabowy lepszy od mielonego, lol. Ja nie znoszę horrorów, ale nigdy bym nie powiedział, że to kino "gorszego sortu"."
Ja bym raczej powiedział, że nie do końca wyłapałeś mój dowcip ;) Bo mnie ciekawi, że kogoś takiego uznajesz za "smarkacza" a nie za "debila" czy innego inwektywa, tak, jakbyś miał magiczna zdolność odczytywania czyjegoś wieku przez modem :D Nie mówię, że to nie jest często prawdą, zresztą w pewnym sensie można argumentować, że jest to przenośnia określająca wiek umysłu danej osoby, a nie datę urodzin z dowodu osobistego; po prostu skojarzyło mi się to z takim jednym co każdego od gimbusów wyzywa ;)
"Nie wiem, czy Deadpool jest fenomenem" - fenomenem w sensie, o którym ja mówiłem. Czyli: film musi mieć w sobie COŚ, skoro ja, widz zazwyczaj filmy rajtuzowe wyśmiewający, na widok trailerów śmieję się śmiechem nieszyderczym ;)
Wydaje mi się, że to przez stopień samoświadomości tej postaci. Jak już przyznawałem, nie czytałem ani jednego komiksu z tym panem, ale mam wrażenie, że on sam wie jak bardzo jest niepoważny. Nie będzie stania na gzymsach w deszczu nocą i mamrotania o zagubionych w mrokach duszy. Ten typ jeśli stanie na gzymsie w deszczu nocą, to zapewne po to, by się odlać na plakat Nolana :P Jakoś tak wywołuje znacznie przyjemniejsze emocje niż ci wszyscy zadufani w sobie kolesie w trykotach, którzy z kamienną powagą ratują świat. Takie podejście to ja rozumiem! :)
____________________________________________
[***] Oraz - każdego, kto się przy tym dowcipie zafultał i rzucił do tłumaczenia, że F4 nie jest takie złe i należy mu się co najmniej 2/10. Żeby była jasność - to był dowcip. Sam dałem aż 3/10, gdyby ktoś się pytał. Nie chodzi o ocenę, chodzi o reakcję; nieumiejętność dostrzeżenia dowcipu związana jest najczęściej z tym, że psychofaństwo narzuca na oczy specyficzne klapki a mózgowi wysyła sygnały do wyruszenia na wojenkę gdy tylko usłyszy, że ktoś (na poważnie czy też nie) śmiał skrytykować obiekt westchnień psychofana.
Wszystko zależy od pracy, jaką włożono w przygotowanie tych efektów. W Hobbicie przyłożono się do Smauga i w mojej opinii jest to najlepszy smok, jakiego mieliśmy okazję zobaczyć na dużym ekranie, ale co do innych rzeczy, np. wojsk w "Bitwie Pięciu Armii", to już niestety olano sprawę. Mimo wszystko, wygląda to o wiele bardziej realistycznie niż facet w kostiumie.
Czy oceny 6,6 albo 6,4 są wysokie? Raczej przeciętne.
Nawet nie wyjeżdżaj mi z F4. To chyba najgorszy film superhero jaki kiedykolwiek widziałem i jeden z najgorszych ogółem, jakie kiedykolwiek widziałem. Dałem 3/10 - nie wystawiłem jeszcze ani 1/10 ani 2/10 żadnemu filmowi, więc nie potrzeba dalszego komentarza.
Ja mam inne podejście. Jak ktoś nazwie np. "Gwiezdne wojny" głupimi, to ja popatrzę na niego z politowaniem i albo coś powiem (ale na spokojnie) albo kompletnie oleję, bo po co z niedojrzałymi osobami rozmawiać? Na forach to czasem sobie popiszę z takimi, jak mi się nudzi, ale szybko tracę zapał.
"Smarkacz" lepiej określa taką osobę, która myśli że jest dojrzała, a głosi prawdy, które można o kant stołu potłuc i które świadczą o tym, jak wiele jej jeszcze do dojrzałości brakuje. "Debil" to byłoby zbyt łagodne słowo, a do tego niecenzuralne.
Za to właśnie uwielbiam Marvela. To jest ratowanie świata z polotem, bez takiej ciężkiej martyrologii jak u DC, a do tego epickie kino akcji/sci-fi, zapewniające świetną rozrywkę. Czego chcieć więcej od takiego kina? Co do Batmana, to jednak się mylisz, bo akurat do tej postaci ten "mrok" i powaga idealnie pasują. Błędem DC jest jednak to, że próbują to przenieść na inne postaci i na przykładzie Man of Steel można spojrzeć, że to była bardzo zła decyzja.
Są pewne rzeczy, które przy pomocy komputera wychodzą lepiej niż kostium i animatronika, nawet ja to przyznam. Jestem właśnie w trakcie katowania King Konga w wersjach z '33, '76 i '05, w każdym zastosowano inną technikę (animacja poklatkowa, suit, CGI) i bez bicia przyznaję, że ten Jacksona wypada najlepiej. Ale ogólnie Peter wie jak korzystać z komputera, jego ludzie od efektów polegają nie tylko na coraz lepszym bump mappingu :P ale samo choćby zatrudnianie Serkisa do odwzorowywania różnych stworów u PJ jest bardziej kreatywne niż Godzille. Ta z 2014 jest spoko, nie mam się czego czepiać pod względem technicznym, ale "emocjonalnie", że tak powiem, mimo wszystko lepiej wypadają mojemu mózgowi te stare (i oczywiście - te dobre z tych starych, bo jednak 2/3 filmów z Gojirą jest dość kiszkowatych). No ale to jest wszystko kwestia gustów i wywodzi się z mojego twierdzenia o wysnuwaniu wniosków z cudzej recenzji. Z takiego opisu efektów w Hobbicie, jaki zapodajesz, jestem w stanie wywnioskować dużo więcej niż z "ekstra efekty, 10/10" albo "efekty do dupy, 1/10" :D
"Ja mam inne podejście. Jak ktoś nazwie np. "Gwiezdne wojny" głupimi, to ja popatrzę na niego z politowaniem i albo coś powiem (ale na spokojnie) albo kompletnie oleję, bo po co z niedojrzałymi osobami rozmawiać? Na forach to czasem sobie popiszę z takimi, jak mi się nudzi, ale szybko tracę zapał."
Podejście inaczej uzasadnione, na szczęście efekt taki sam - zdrowe olewactwo tematu od którego wszak nie zależy niczyje życie ani zdrowie ;)
"Co do Batmana, to jednak się mylisz" - mam nadzieję, że jednak masz na myśli że masz inną niż ja opinię, a nie dyktujesz mi czy moje podejście do filmów jest "prawidłowe" ;)
Mrok i powaga to nie są pojęcia tożsame. Batman Burtona (wg. mnie najlepszy, alleluja Timusiowi!) jest mroczny, ale wcale przy tym nie poważny. Batek to jeden z moich ulubionych bohaterów komiksowych i lubię jak trafiają mu się na papierze ciężkie przypadki, albo to, że kreskówka była znacznie mroczniejsza od Supermena z wiecznym loczkiem ;) Ale Batmany Nolana to już dla mnie przesada. Facet potraktował Netoperka jakby to był faktycznie normalny człowiek, a to jednak mi się strasznie nie gryzie.
Ale my znowu nie o Deadpoolu :P
Sporo dawnych metod kreowania efektów ciągle wygląda okazale - np. Xenomorph z "Nostromo". Moim zdaniem jednak dzisiejsze metody biją tamte na głowę (pod warunkiem, że twórcy się do tego przyłożą, bo inaczej wychodzą cudeńka, które niby wyglądają lepiej, ale wydają się sztuczne - patrz: "Bitwa Pięciu Armii" czy ;p)
Nie no, jednak stworzenie takiego Golluma jakiego widzieliśmy wymagało o wiele większego nakładu pracy. Trudno to porównywać z Godzillą, który nie pojawiał się za często na ekranie i wydawał jedynie ryki.
Znawcą uniwersum Batmana nie jestem, ale z tego, co widziałem w grach czy w Internecie, to do Gotham i Nietoperza pasuje jedynie styl obrany przez DC. Nolan wykreował zupełnie inną wizję Batmana, moim zdaniem o wiele lepszą niż poprzedni reżyserzy, a to mu dało prawo do takiego poprowadzenia historii tego bohatera, jak to widzieliśmy parę lat temu. Natomiast Batmany Burtona są dla mnie dobre, ale bez rewelacji. Tylko że to wszystko pasuje jedynie do Batmana, do innych bohaterów już nie bardzo.
O Deadpoolu mozna by więcej pogadać, jak zobaczymy film. Na razie ciężko się wypowiadać. Ani ty ani ja nie czytaliśmy komiksów. Z tego, co wywnioskowałem z YT, jest to antybohater, który ma wylewczy stosunek do wszystkiego i rzadko się czymkolwiek przejmuje, a do tego ma niewyparzony język i ciągle sypie żartami. Na zwiastunach wypada to świetnie, ale poczekajmy do filmu. Ja idę za tydzień :)
Sorry, myślałem że jesteś w temacie i będziesz mógł mi właśnie coś niecoś powiedzieć jak dobrze film oddaje oryginał.
Cóż, najwyraźniej czas poczytać tego Deadpoola samemu po prostu :P Będę mógł potem "na legalu" narzekać jak okaże się słaby :P
Nie, choć to cię może zaskoczyć, to nigdy nie przeczytałem żadnego komiksu poza Kaczorem Donaldem ;p Chociaż przez przypadek trafił mi się raz jakiś komiks o Transformersach, ale to wszystko. Jak mówiłem, w kino superbohaterskie wkręciłem się tak gdzieś od premiery Avengers.
Pierwszy raz rozmawiam z kimś, kto ogląda filmy SH nie czytając komiksów, niby drobiazg ale rozwalił mi czachę ;)
Teraz się zastanawiam, jakie w sumie masz "prawo" się wypowiadać np. o tym jaki styl pasuje Batmanowi.
Wychodzi że z nas dwóch ja jestem większym psychofanem xD xD
Jestem kinomanem i moje ulubione filmy to epickie blockbutery zrobione z rozmachem, polotem, zapewniające świetną rozrywkę. Do takich filmów zaczęły zaliczać się ostatnio właśnie produkcje Marvela i DC. Bo wcześniej, to tylko Spider-Many Raimiego.
Siłą Batmana i jego wrogów nie są żadne "moce", a samo Gotham to miasto przesiąknięte przestępczością. To wiadomo ogólnie. Dodatkowo znam trochę gier, np. najnowsze serie o Arkham - jeżeli grałeś - wiesz, o czym mówię wyżej.
xD A dałeś jakiemuś filmowi superhero 9 czy 10? ;p
No, ale też ogólnie wiadomo, że serial z '66 jest kultowy i wielu fanów go sobie ceni - właśnie jako to lżejsze podejście do tematu. Podobnie jak animowany Batman The Bold And The Brave - piękny hołd Srebrnej Erze komiksu. Oprócz typowych mrocznych komiksów, bardzo lubię też te z Dark Mite'm.
Tyle, że, no właśnie, to jest perspektywa fana komiksu i ogólnie zjawiska kulturowego tej postaci, a nie fana kina blockbusterowego. To zmienia "nieco" postać rzeczy i o ile nie myślałem, że tego typu fani filmów SH jak ty istnieją, to teraz należałoby zweryfikować pogląd sytuacji. To mi wiele wyjaśnia jeśli chodzi o rajtuzowy szał...
Dałem dychę animowanemu Batkowi, nie wiem czy to się liczy :D Batmany Burtona mam o dziwo nieocenione, co zaraz nadrobię i nie przewiduję żeby dostały mniej :D
Matko, jestę potworę xD
Ja tam nie kojarzę tego serialu, chyba że to ten z Westem, gdzie strój Batmana jest strasznie kiczowaty ;p
No właśnie, ja nie jestem fanem komiksów, tylko kina, więc moje oczekiwania zapewne różnią się od twoich. Mi nie zależy, czy jakiś komiks jest wiernie odzwierciedlony, ale rozumiem np. fanów skarżących się na Mandaryna z Iron Mana 3. Jednak z tego co wiem, to ten prawdziwy Mandaryn jest w uniwersum, więc krzyki nie są uzasadnione ;p
W każdym razie sam jestem chociażby wkurzony, że tak spartaczono filmowego "Eragona", bo to mogły być filmy fantasy na miarę "Władcy Pierścieni" albo przynajmniej zbliżone nieco poziomem. A wyszła taka kaszana, która z powieścią nie ma wiele wspólnego...
Dogadasz się z katedrą, bo on podobno bardzo wielu animacjom daje dychy ;p
Potworem? Czemu? ;p
Tak, to ten z Westem :) Nana-nana-nana-nana-Bat-maaaaan! xD
Wielu ludzi widzi w nim tylko kicz. Moim zdaniem warto jednak docenić kilka związanych z nim kwestii. Po pierwsze - w tym okresie DC rozważało zakończenie wydawania komiksów z Batmanem, ze względu na słabą sprzedaż. Popularność serialu odmieniła sytuację. Po drugie - sam sposób realizacji zasługuje na uznanie. Był to jeden z pierwszych seriali kręconych w kolorze, zaprojektowany specjalnie tak, aby przyciągnąć widza i zachęcić Amerykanów do wymiany sprzętu. Podobnie więc jak klasyczny Star Trek z tego samego okresu, kostiumy i scenografia mają śliczne, żywe kolory, które do dziś niemalże wylewają się z ekranu i przykuwają wzrok. Szalone sceny walk, komiczni przeciwnicy, odlotowe rekwizyty, bujająca muzyczka - wszystko zaś przez kolejne dekady przywoływane w setkach parodii, fanartach i reinterpretacjach. Występy gwiazd jak Vincent Price, Bruce Lee, Zsa Zsa Gabor, Joan Collins, Burgess Meredith...
Obojętne czy komuś zależy na odwzorowaniu komiksu w tę czy we wtę, to należy się szacunek ;) Smuci mnie kiedy ktoś kojarzy tylko że "serial był kiczowaty" :(
Nie widziałem tego serialu i raczej nie zobaczę już, więc za bardzo się nie mogę wypowiadać, ale w dobie dzisiejszej techniki, tamten serial wygląda rzeczywiście śmiesznie :) Wczoraj widziałem "Mrocznego rycerza" i pomijając już wielkość tego filmu, to spróbuj porównać go do tamtego serialu ;p Prawie każdy pomyśli, że to był kicz ;p
OK, ale to identyczna sytuacja jak z oryginalnym Star Trekiem. Pewnie, wygląda dziś kiczowato. Ale nie można go nie szanować. Chyba że - tutaj "zawieje katedrą" - jest się gimbem bez szacunku dla historii kina/telewizji ;)
Ja nie widziałem do dziś całego "Batman Begins", bo mnie wynudził, ale nie przeszkadza mi to mieć do niego szacunku jako do filmu, który zapoczątkował pewien fenomen ;)
Begins nudne nie jest, choć tam się dzieje najmniej z całej trylogii i nie jest to część tak spektakularna jak pozostałe dwie ;)
Dlatego wolałem uniknąć określenia "bo był nudny", stwierdzając "bo mnie wynudził" ;) Wszystko bowiem rzecz gustu. Czytałem opinie niektórych ludzi, że Nienawistna Ósemka "jest" nudna, co dla mnie jest co najmniej dziwne, ale, cóż, ponownie - rzecz gustu :D Rozumiem, że niektórych może kręcić te całe szkolenie w Tybecie i tak dalej, ale dla mnie idealnym filmem pokazującym origin Netoperka pozostaje Batman Burtona. Wszystko, co potrzeba wiedzieć o jego drodze do założenia wdzianka jest pokazane w max. 5 minut - i do boju, Bruce! :D BTW widziałem już Deadpool'a i przeszkadza mi w nim dokładnie to samo - przez pół filmu ględzą o originie postaci zamiast skupić się na rzeźni i dowcipasach... Niezły jest, ale wolałbym coś w stylu Mad Maxa: na początku przed napisami dwie minuty narracji - i do boju, Kapitanie Deadpool! ;P
Jak mówiłem, mamy odmienne opinie na temat tego, jak powinien wyglądać idealny film o Batmanie. Dla mnie te Burtonowskie są trochę za bardzo kiczowate, a sceny akcji są słabe, ale to moja opinia ;p
"Ósemka" jest naprawdę dobrym kinem ;) Samuel Jackson jak zwykle w formie i szkoda mi, że tak jego postać skończyła, no ale to Tarantino :)
Mad Max to też świetny film, ale to żadna rewolucja, nie mieści się u mnie nawet TOP 5 blockbusterów poprzedniego roku, a jego nominacja do Oscara za najlepszy film to kompromitacja.
Ważne że te odmienne opinie szanujemy ;)
Ósemka jest zajebista <3 Polazłem do kina mimo że oglądałem tego wyciekniętego dvdripa. Pierwszy film, ktory widziałem dwa razy w tak krótkim odstępie czasu od... Mad Maxa :D
Czy Mad Max to rewolucja? Chyba faktycznie nie - wszystko było już wcześniej - i postapo, i rozklekotane wozy, i skromne scenariusze z efektowną realizacją... Ale czy jest to rewelacja? Zdecydowanie tak!
Nie chcę sugerować, że twoje podejście do filmów jest "gorsze" ale zgodzisz się chyba bez obrazy, że jest od mojego zdecydowanie inne. Rozumiem, że bardziej skupiasz się na tym, jak film ci się podobał. Ja (i jak widać nieco innych krytyków także) skupiam się mocno na tym, jak film wpisuje się w trendy w branży filmowej, jak wypada na tle innych obrazów, jak wypada podejście do realizacji. Mad Maxa docenia ogromna rzesza ludzi nie tylko za to, że się go fajnie ogląda, ale też za to JAK jest zrobiony. W epoce blockbusterów Mad Max zdecydowanie się wyróżnia. Nie jest nawiasem mówiąc blockbusterem - nie posiada typowych dla tego kina elementów, jak obowiązkowy romans chociażby ani nastawienie na szeroką publikę (choćby przez samą "R" kategorię). Został nakręcony w znacznej części wbrew dzisiejszym trendom, a przy tym jak widać zachwycił miliony ludzi. Najlepszym "nieprofesjonalnym" dowodem jest to, że byłem do niego nastawiony hejtersko jako "łeee, nie ma Gibsona, to będzie kicha" - a przy napisach końcowych autentycznie wstałem zaklaskać.
Myślałem, że Przebudzenie Mocy w mojej opinii odbierze mu pałeczkę najlepszego filmu, nawet jeśli byłoby to oparte tylko na nostalgii i nieobiektywnym sentymencie. Ale nie - mimo wszystko Mad Max ma w sobie więcej "serca", to czuć.
Filmy, które zasługują na wyróżnienia najczęściej nie są blockbusterami. Nie chcę w żadnym wypadku umniejszać twojego gustu ale wydaje mi się że nawet fani tego typu kina powinni umieć przyznać że jest ono raczej niewysokich lotów. Też lubię popcorn, ale medale wolę przyznawać befsztykom.
Ja w kinie dwa razy widziałem tylko... Eragona ;p Ale to było dawno. Ogólnie chodzę jedynie raz, nawet na swoje najbardziej wyczekiwane filmy, żeby potem na DVD bardziej móc się rozkoszować ;)
Nie no, Mad Max to świetne kino akcji, ale jak pisałem, to nie jest przełomowy tytuł. Nie jest typowym blockbusterem, ale to z powodu nietypowej kategorii wiekowej. Ot, cała tajemnica. Ja za nią nie przepadam. Idę w niedzielę na Deadpoola, może akurat on wzbudzi mój zachwyt. Nigdy nie wiadomo ;p Ja samego uniwersum Mad Maxa jakoś w ogóle nie kojarzyłem, dopiero pochlebne opinie o najnowszej części jakoś mnie zachęciły do obejrzenia wszystkich części i moim zdaniem najlepsza jest właśnie ta z 2015 roku.
Dlaczego miałbym wystawiać wysokie noty jakiemuś filmowi, jeżeli mi się nie spodobał? Można cenić film za zasługi i jednocześnie nie chcieć go już więcej oglądać (tak jak ja cenię "Odyseję" za wkład w rozwój efektów, ale jej po prostu nie cierpię).
"Przebudzenie" to u mnie kontrowersyjny temat. To naprawdę bardzo dobry film sci-fi, ale chyba najgorsza część jeśli chodzi o Star Wars. Chamska jazda na schematach ze Starej Trylogii. Remake "Nowej nadziei" po prostu.
Mówiłem już. Nie ma lepszych ani gorszych gatunków, tak jak polski nie jest lepszy od matematyki, a schabowy lepszy od mielonego. Zależy od gustu. Najlepszym filmem poprzedniego roku był dla mnie "Czas Ultrona", ale nie dałbym mu Oscara za najlepszy film, co nie zmienia faktu, że o wiele bardziej wolę obejrzeć kolejny raz Ultrona niż jakikolwiek z nominowanych filmów. Proste ;)
"Wydaje mi się że problem macie właśnie nie tyle z katedrą samym w sobie, co z faktem, że ktoś ma odmienne zdanie"
Jeżeli ktoś powtarza to samo, od paru lat, na tysiąc różnych sposobów, to zakrawa trochę na obsesję?
Wystarczy napisać raz i skończyć.
Mało tego, zajmuje się czymś, czego nie lubi. Chyba to jest jeden z najbardziej wyrazistych wyrazów sado- masochizmu w internecie.
Zdrowo to nie wygląda.
Dlaczego, mam wszędzie widzieć wypowiedzi, jakiegoś smutnego gościa, który zachowuje się jakby pozjadał wszystkiego rozumy i coś stanowiło o jego wyższości od reszty userów.
Katedra, nie jest nikim wyjątkowym na tym portalu- no może w skali nerwicy, jaką prezentuje od paru lat.
Nie pisze jakościowo dobrych recenzji. Nie wnosi nic fajnego, pozytywnego do społeczności filmwebu. Nie potrafi rozmawiać z ludźmi. Zawsze, praktycznie zawsze wychodzi w dyskusji z pozycji, lepiej wiedzącego, co prostu irytuje.
Możliwości są takie, że albo jest trollem, albo ma ujowe życie i odreagowuje trwoniąc czas na te wypociny, które denerwują ludzi , jest mocno niedowartościowany i tak stara się sobie odbić to, albo jest chory psychicznie.
Powtarzanie tych samych zachowań, wiedząc, że na wielu ludzi działa toksycznie, to głupota.
Czego byś maniakalnie nie powtarzał, a do tego jeżeli ma to zabarwienie mocno, skrajnie negatywnie, to ludzie cię bardzo, a to bardzo nie będą lubić. Czy to w internecie, czy bezpośrednio.
Prosty mechanizm, a że, ktoś tego nie rozumie to już jego problem.
Niestety w twoich oczach jestem chyba wręcz bogiem, skoro od kilku lat nadal jesteś zdziwiony moimi opiniami, a mimo to śledzisz je z zapartym tchem
"Jeżeli ktoś powtarza to samo, od paru lat, na tysiąc różnych sposobów, to zakrawa trochę na obsesję?" - tak, ale... czy czyjeś obsesje są moim czy twoim problemem..?
"Dlaczego, mam wszędzie widzieć wypowiedzi, jakiegoś smutnego gościa, który zachowuje się jakby pozjadał wszystkiego rozumy i coś stanowiło o jego wyższości od reszty userów." - cóż, dlatego, że to internet, oraz że mamy wolność słowa. Tobie się nie podobają - a ja na przykład lubię czytać te narzekania. Czy je popieram? Nie, najczęściej nawet nie. Ale lubię czytać frustratów, przyznaję, że to rozrywka niskich lotów, ale cóż... :P Taka jest więc odpowiedź; "masz" je "wszędzie" widzieć, bo jest na nie popyt. Zawsze możesz ich też zwyczajnie... nie czytać. Czy te kilka literek na monitorze zabije ci sąsiada..?
Chciałbym też zauważyć, że są osoby na FW, które równie często co katedra swoje jęczenie o rajtuzach, wypisują swoje jęczenie o murzynach i poprawności politycznej. Tylko oni jakoś nie są besztani za to, że w kółko spamują tym samym sucharem, tylko zbierają łapki i pokłony :D Gdzie tu konsekwencja?? :D
W tym akurat jest coś logicznego- bo faktycznie żyjemy w poprawnie politycznych czasach i to do przesady ;) A ból tyłka, katedry o super-bohaterów jest tylko dowodem na jego niedojrzałość. Bo ile on ma lat, żeby mieć tyle czasu na pisanie snobistycznych elaboratów to o filmach, o facetach i bakach w obcisłych kostiumach.
Nie chcę być źle zrozumiany, po prostu sprawia wrażenie, że nie ma poważniejszych problemów. Dystans do tematu super-hero jest wskazany też ze strony fanów, ale hejtowanie prostych filmów Marvela, z pretensjami o to, że nie udają czegoś więcej, jest żałosny. Hejtuj za to, że coś zachowuje dystans do samego siebie ;) Dla kontrastu dodam, że podobał mu się po stokroć miliard razy bardziej żałosny MOS. Przecież ten film tak udaje, poważny fim,o batmanie.... wróć supermanie, że jest komedią milard razy większa. Niestety niezamierzoną i żałosną.
Żyjemy też w czasach przepełnionych rajtuzami :D
Parafrazując Obi-Wana: kto jest większym trollem, troll, czy ten kto mu odpisuje?.. :D
Generalnie to nie chcę sprawiać wrażenia, że nie mam innych problemów niż odbiór katedry przez Filmweb :P Tak więc, cóż, dziękuję za kulturną wymianę zdań i życzę albo większej wytrzymałości na posty nie-meczetu albo ostateczne jego zgniecenie ;)
E tam, mam ważniejsze rzeczy do roboty niż odpisywanie mu. Ostateczne zgniecenie?
W przypadku katedry nie da rady ;D Za twarda sztuka.
Naprawdę nie wiem co ludzie widzą w tym filmie. Poza tytułem, która przyciąga fanów komiksów, paroma dobrymi momentami, ten film jest naprawdę kiepski. W XXI wieku takie efekty mają robić na kimś wrażenie ? Co więcej, kiepskie sztuki walki, niespójna fabuła, większość żartów na niskim poziomie. Można by złożyć 10 minutową kompilację dobrych scen. To wszystko. Reszta to klapa. Ze 108 minut tego filmu, męczyłem się przez 90.
No, a na metacritic 66/100. O ile nie przekupiono krytyków, jak w przypadku The Force Awakens (tu o dziwo User Score jest ciekawszy) - będzie spadać.
Widzę że jesteś kolejnym specjalistą ds. marketingu filmowego, może powiesz mi jeszcze ile zarobi Epizod VIII ?
To może wiesz kiedy zaistnieje ? Bo skoro wiesz jaki film miał kupione recenzje, to takie podstawowe rzeczy powinieneś wiedzieć.