Spodziewałem się kina faktycznie na serio biorącego temat "vigilanties". Albo po prostu domorosłych superbohaterów. Dostałem porządny film o człowieku wymierzającym sprawiedliwość tam gdzie nikt inny nie zagląda. Nie jest to oczywiście Punisher, ale (nie)zwykły człowiek robiący co może. Brak mi takich. Aczkolwiek z drugiej strony wiadomo że nie jest to łatwe. Film mile zaskakujący dobrą grą aktorską (szczególnie Woodiego, ale On akurat nigdy mnie nie zawiódł) i poczciwym bohaterem. Fabuła może i kuleje ale przecież nie o to w tym filmie chodzi. Cieszę się że na fali tych wszystkich filmów o bohaterach z komiksów (które notabene sam namiętnie czytam i uwielbiam), ktoś nakręcił film o tym jak by to naprawdę mogło wyglądać. Pomimo iż heros posiada IQ około 80 to jednak można się wczuć w to co robi i naprawdę mu współczuć a zarazem kibicować. Brawo Woody. Brawo Peter Stebbings. To taki mały promyk nadziei na to co nazywamy życiem.