Film genialny w swojej prostocie, grze aktorskiej i muzyce - tak w skrócie można opisać ten film, ale można też rozpisać się o wiele bardziej, co właśnie chcę uczynić. Odniosę się przy tym do kilku innych wypowiedzi na tym forum.
Zacznę może od tego, że mam tylko kilka lat więcej niż ten film. Jesteśmy więc prawie równolatkami. Nie pamiętam kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten film. Sądzę, że mają 12-14 lat. Pamiętam, że najpierw ułyszałem piosenkę The Time Of My Life w jakimś coverowym wykonaniu, na jednej z pierwszych płyt jakie moi rodzice kupili po zakupie odtwarzacza CD. Mimo że nie było to oryginalne nagranie, to już wtedy mi się podobało.
Zatem po kolei. Film, choć zgodzę się z większością, że banalny, to absolutnie nie można powiedzieć, że nudny. Banały też trzeba umieć kręcić, by człowiek w kinie czy przed telewizorem co chwilę nie patrzył na zegarek. Mi osobiście jak przy rzadko którym filmie to się nigdy nie zdarzyło. Nigdy, bo widziałem ten film już wiele razy i zawsze oglądam go w całości. Ten film w niesamowicie zrównoważony sposób pokazuje radość, miłość, zmysłowość, ale także smutek i strach. Negatywne momenty jednak nie przytłaczają, ale bardzo dobrze spajają się z pozostałymi.
Jeśli chodzi o główną parę Patrick to Patrick. 10 punktów to wręcz za mało, natomiast Jennifer....przeczytałem tu, że niefajna, że jakaś taka patrzeć na nią nie szło. Ja się pytam dlaczego? Dlatego, że zrobiona była na naturalną dziewczynę, która miała podkreślać jej dziewczęcość? Bliżniaczo delikatny makijaż miała też Olivia Newton John w Grease i ja osobiście wolę patrzeć na taką charakteryzację, niż taką, którą mamy obecnie - kilogramy tapety do tego biust i tyłek na wierzchu.
Zobaczcie zresztą jak ją ucharaktryzowali gdy pojechała zatańczyć do hotelu Sheldrake. Zupełnie inn (gorsza) kobieta. Myślę, że był to celowy zabieg, by jeszcze bardziej pokazać dziewczęcość Baby. Dla mnie 10/10.
Dalej...film o miłości, która dzięki tańcu nie musi być "brutalnie pokazana". Choć oboje są w łóżku nie widzimy nic i bardzo dobrze. W dzisiejszych czasach nie pokazać biustu w łóżku to jakby sceny łóżkowej nie było. W Dirty Dancing zaś intymność i zmysłowość wychodzi w samym tańcu i spojrzeniach. Chwilami można by rzec, że oni rzeczywiście się kochali.
Kolejna sprawa muzyka - arcydzieło samo w sobie. Z filmem czy bez, działa niesamowicie. The Time Of My Life, Hungry Eyes czy she like the wind, to są utwory, których do dziś słucha się z przyjemnością przywołując obrazy z filmu. Sam mam tak, że wiele razy zakładam słuchawki na uszy włączam YT i słucham i słucham i słucham, a po paru dniach oglądam Dirty Dancig w całości.
Dla mnie nie ma lepszego filmu muzycznego od Dirty Dancing. Kawałek za nim jest Grease. Później długo długo nic, ponieważ w tym dwóch filmach muzyka płynie a nie jak w większości innych... i tu pewnie się narażę wielu osobom....umcyk umcyk umcyk i recytowanie w rytm hip hopu, którzy niektórzy nazywają muzyką....Oglądałem Honey, oglądałem Step Up i parę innych muzycznych. Żaden nie zapada w pamięć, żaden nie ma tej delikatności co Dirty Dancing. Jedynie strawne jest jeszcze Havana Nights, ale tylko z dwóch powodów rytmy kubańskie i drobny epizod z Patrickiem. Być może Footlose, Gorączka Sobotniej Nocy albo Grease 2 mi się spodobają...
Jeszcze jedna kwestia. Chyba na Filmwebie wyczytałem, że mają nakręcić remake Dirty Dancing, jeszcze nie daj Boże serial... Mam nadzieję, że nie zniszczą tym legendy tego filmu. JUż pomijam, że będzie to gniot, bo zapewne tak będzie, to oby ludzie zapamiętali prawdziwy Dirty Dancing a nie z mieszanką tego co wyprodukuje ABC, nie mając pomysłu na nic nowego. I tu szacunek za to, że Jennifer Grey odrzuciła propozycję zagrania, nie ważne nawet w jakiej roli, ale jeśli naprawdę powiedziała, że byłoby to niestosowne, to wielki szacunek dla tej pani. Dirty Dancing jest tylko jedno, taka rola jest tylko jedna, no i smutno brzmiąco ona właśnie jest tylko jedna....Patrick odszedł, jej filmowy ojciec również i Max Kellerman też. Zatem nie ma sporej części trzonu obsady. Nie ma szans, by wyprodukować kolejny ponadczasowy film, gdy legenda Dirty Dancing wiecznie żywa.
Tyle :)