Scott chyba znalazł swoją prawdziwą pasję i esencję tworzenia filmowego obrazu. To co rozpoczął w 'Man on fire' tutaj rozwinął, udoskonalił i chyba wg mnie troche przekombinował. Zajebiście urzeka mnie ten styl i baaardzo podziwiam Scotta za wyobraźnię ale... w "Man on fire" migotanie, przeskoki, rozmazy obrazu i inne zabiegi wyglądały bosko a tutaj czegoś brakuje... może chodzi o przesyt? A może to sama historia jest dosyć nietypowa żeby nie powiedzieć banalna. Ale fakt, że film jest oparty na autentycznej postaci i wydarzeniach każe chylić czoła. W niektórych momentach jest idealnie, perfekcyjnie wykorzystana technika "scotta" a niekiedy ma się wrażenie, że to albo tamto w ogóle nie pasuje. To taka chwila refleksji na gorąco ;)
inne aspekty filmu są na bardzo wysokim poziomie, styl Scotta, wypracowany przez jego ostatnie filmy, poczynając od "Fana" charakteryzuje się świetnym doborem muzyki, różnorodnej bo takie są też jego filmy, świetnymi zdjęciami, szybkim, agresywnym montażem - ogólnie super rozrywka na bardzo wysokim poziomie technicznym.
ale w temacie napisałem, że tak naprawde ciężko stwierdzić czy też zakwalifikować ten film. Na pewno to film udany, ale wydaje się chyba zwykłym hołdem dla niesamowitej historii łowczyni nagród w dobrej oprawie. NIe umywa się do "Man on fire" i wcześniejszych filmów (Wróg publiczny, Zawód szpieg). Dlatego też... "Domino" to film na raz... chyba, że ktoś ma ochotesię zgłębiać w bardzo przyzwoite i fajne tezy życiowe bohaterki, skąd inąd każdy z nas potrafi i napewno ume sam dojść do takich wniosków.
Ocena 7/10