W tym chaotycznie zmontowanym teledysku "zaskakujące" zwroty akcji zostały dolepione zupełnie bez sensu (tylko niech ktoś mi nie mówi że na tym właśnie polega bajeranckość całego filmu), wszystko jest sztuczne i na siłę cool, jakby ktoś chciał za wszelką cenę przekonać widza, że w tym oto kuna miejscu zebrała się największa śmietana tego świata. Klimat nierówny, histeryczny. Jedyny plus to świetni aktorzy, muzyka i Tom Waits w scenie na pustyni :) Nieciekawe naśladownictwo Tarantino i Ritchiego.