Niektóre sceny całkiem, całkiem, ale fabuła, porżnięta czasem, że trudno wyrozumieć sens, jakieś dzieci, duchi. Pierwowzorem Karpaccy górale Korzeniowskiego z 1843, przynajmniej się wydaje. Film jednoznacznie identyfikuje Hucułów z Ukraińcami, a tak przez lata nie było - spór o pochodzenie Rusini, czy Wołosi. Potockiego pod Gdańskiem też nie było. Jak ktoś pisał kolory mundurów, raczej niewłaściwe. Jabłonowska wielką(?) księżną? Ona i Potoccy wydają dekrety? Jakaś zdrada? Jeszcze były tam głupoty, jak husarze ze skrzydłami na plecach w jakimś pomieszczeniu, ale nie chce mi się więcej wypisywać. W każdym razie dałem radę obejrzeć, ale w kilku podejściach. Na pewno jest to próbka nacjonalizmu ukraińskiego. Polacy zabrali im ziemię. Że jak? I jaką ziemię. Góry? Bo jeśli chodzi o Tarnów z ostatnich scen - jest herb miasta, to ostro pojechali. Już szybciej żymianie mogli się o nie upomnieć.