Żyłaby jeszcze trochę z bólami brzucha "ostrymi", ale przejściowymi, czasem w takcie wykładów, a tak zmarła w ogromnym bólu, w poniżeniu w pewnym sensie, bez włosów, rzęs, zabiła ją terapia. Co w tym pięknego? widzę tylko porażkę "nauki" i chęć badania efektów nieskutecznych "terapii". Jest tu autorefleksja: była bezwzględna dla studentów, jak choroba dla niej, ale dla mnie jest to temat drugorzędny wobec sensu takiego "leczenia". Dla mnie ten film pokazuje bezsens "leczenia" onkologicznego. I nie wierzę, że niby polecieliśmy na księżyc, znamy odległe planety, gwiazdy, coraz to nowe, a na raka leku nie ma. To jakiś cyrk i sadyzm. A pewnie i niezły biznes. Dlatego leku nie ma, terapii nie ma.
za to z Twojego komentarza niby mądrość i słuszne wnioski emanują? Dla mnie nie ma tu NIC.
Nie masz pojęcia o czym piszesz, to zwyczajnie widać. To wszystko. Ja nie porównuje się do Ciebie.