Ten film niczym się nie broni. Akcje kaskaderskie mogą wyglądać efektownie w kinie, ale są tak niewiarygodne, że wywołują jedynie śmiech. Zresztą nie ma tu nawet nic nowego. Płonący wieżowiec, wspinaczka, przejście nad przepaścią, na krawędzi budynku, skok przez turbinę. Jeśli mam już oglądać coś takiego to wolę Bonda, przynajmniej ma jakiś klimat. Scena z dźwigiem przypomniała mi akcje z Casino Royale. No ale tu mamy wspinaczkę king konga, a w Bondzie ciekawą akcję.
Film to istna klapa pod każdym względem. Szok normalnie. Po Rampage spodziewałem się czegoś naprawdę dobrego. San Andreas był bardzo podobny choć o niebo lepszy!
Są filmy które oglądam tylko raz i nigdy więcej do nich nie wracam. - to jest właśnie tego typu film. Dwayne gra w coraz gorszych gniotach, przez co jego nazwisko traci na wartości. Niedługo ludzie będą omijali filmy w których występuje. Założę się, że zaraz spróbują go wcisnąć w rolę jakiegoś superbohatera, bo tylko do takich roli pasuje. Ogólnie, przeglądając jego filmografię stwierdzam, że aktor z niego nijaki, bez charakteru. Coś tam próbuje pokazać w Ballers, ale to nie jego styl - biznesmen goryl w garniturze. Jedynym plusem tego filmu jest to, że nabrałem ochoty na przypomnienie sobie klasyka o przygodach Johna i Hansa :)
A czy dzisiaj można jeszcze w ogóle znaleźć czysto rozrywkowe kino sensacyjne (takie choćby w typie 3 pierwszych części Die Hard), które nie jest tylko pustym efekciarskim bzdetem, bez śladu realizmu?
Z samego opisu na FW zaleciało mi Szklaną Pułapką, a zdjęcie w tle niczym Mission Impopssible. Dzięki za ten wpis. Zaoszczędziłeś mi cenny czas :) Pozdrawiam