PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=399746}

Drive

2011
7,2 229 tys. ocen
7,2 10 1 228557
7,4 90 krytyków
Drive
powrót do forum filmu Drive

Czy naprawdę przez 1h 40min trzeba patrzeć na dwie miny, które prezentują główni bohaterowie? I Mulligan, i Gosling (którego uwielbiam) mają twarz wyrażającą tylko "zaraz się popłaczę". Masakra.
Trailer faktycznie kłamał. I choć nie oczekiwałam filmu sensacyjnego, to i tak mnie usypiał.

Pewnie nie zrozumiałam nawiązań do kina lat '80. Pewnie nie poczułam głębi obrazu. Pewnie nie odkryłam, jaką skomplikowaną jednostką jest tytułowy bezimienny driver. Ale to nie zmiania faktu, że film jest po prostu nudny i trzeba to przyznać. Dwie sceny pościgów tego nie zmieniają. Nawet vendetta wlecze się jak falki z olejem.

Szkoda mi ludzi, którzy wydali pieniądze i poszli do kina, żeby potem rzucać popcornem i sprawdzać na telefonie czas, który pozostał do końca seansu.

Budziol

Nudny? Ten film tak trzyma w napięciu, że na sali kinowej nie byłem w stanie się nawet odwrócić po kubełek popcornu.

ocenił(a) film na 9
Budziol

Może nie trafił w Twoje gusta. No ale, o gustach... itd. etc. Mnie taka stylistyka antygangsterskiej ballady i przypadła do serca i film również według mnie trzymał w napięciu. Realizm w poszczególnych scenach i uniwersalizm całej historii sprawiał, że film trzymał się raczej konwencji czegoś a' la przypowieść a nie sensacyjna napierdzielanka, i według mnie to było fajne bo inne.
Oszczędna gra aktorów, czyli te dwie miny, wydobywają jakby jeszcze większe emocje, w momentach gdy maski są zrzucane, a przez ich twarze przeświecają urywki innych odczuć niż zmęczonego pogodzenia się ze wszystkim u Mulligan i olewackiego obojętniactwa u Goslinga. Nawiązania do lat 80 rzeczywiście sporo i część wyczuwałem nawet podświadomie, mimo iż większości tych filmów skąd Refn brał wzory już nie pamiętam. Dla mnie zresztą już po oglądnięciu "drive'a" reżyser przypominał w sposobie kręcenia Tarantino tylko mniej przegadanego, który to Tarantino też wzorował się na kinie lat 80 (tym mniej mainstreamowym). Po oglądnięciu wcześniejszych filmów Refna, zdania w ostatniej kwestii nie zmieniłem, a raczej w nim sie utwierdziłem. To tyla:)
Pozdro

Targrash

Dla mnie z filmu bił pewien rodzaj fałszu. Historii nie uwierzyłam. Zabrakło mi tu czegoś, co pozwoliłoby znaleźć wytłumaczenie genezy powstania osoby Driver'a. Jest on rzucony, ot tak, nagle w jakąś pustkę i tworzy się mało wciągająca historia (konwencja ta sprawdziła się w spaghetti westernach S.Leone, ale tutaj wyszło dość słabo).
Wiem o nim za mało, widzę tylko jedną minę, nie rozumiem go i motywów jego działania. Błądzi po ekranie, wygląda na to, że w zasadzie sam nie wie, czego szuka.
Nie ma celu, nie ma wyrazistej osobowości - jest nijaki. Maskę udaje mu się zrzucić raz czy dwa, ale czy aby na pewno jest to maska? Może raczej chwilowy wybryk.
Czy jest z natury zły, brutalny? A kto to wie. Wiedzieć raczej nie mamy, bo każdy widz może się z nim identyfikować i interpretować go po swojemu. Reżyser chyba poszedł na skróty.
Ta jego przemiana jest dla mnie mocno naciągana. Nazwałabym jego zachowanie podchodzącym pod chorobę psychiczną. Jeśli tak miało być w zamyśle twórców, to film jest dla mnie jeszcze bardziej nieudany.
Wieje mi tu mocno kiczowatym kinem klasy gorszej, choć akurat to było zamierzone. Nie spodobało mi się, a przecież kocham styl Tarantino. Skąd więc te moje znurzenie filmem? W duchu prosiłam, żeby boharerowie zawędrowali chociaż do łóżka, bo wtedy byłoby na co popatrzeć. A tak? Spoglądam na ekran - widzę smutne oczy Gosling'a. Zamykam oczy, słucham co się dzieje. I co? Nic się nie dzieje. I nie jest to ten rodzaj ciszy, w której się coś kontempluje. Otwieram ponownie oczy, słysząc odgłos pracującego silnika. I wreszcie cieszę się, że poświęcam czas na ten obraz, bo ujęcia są naprawdę przednie. Mam wciąż jednak w głowie jedną myśl - to chyba kolejna część "Transportera".
W kwestii technicznej, to rządzi montaż i operatorka kamery. Ale muzyki zdzierżyć nie mogłam. Zerżnięta ze świetnych filmów ('28 dni później' można usłyszeć przynajmniej 4 razy, ktoś nieudolnie podszywa się pod H.Zimmer'a) i nie pasująca do poszczególnych scen. Zamiast wprowadzić nastrój, drażniła. Niedopasowana stylem. No chyba, że to zabieg celowy. Ale po co...?
Podsumowując: ten film miał zadatki na to, żeby mi się spodobać i oczekiwałam seansu z niecierpliwością. Wyszło jak wyszło, a ja nie wiem, jakie wnioski z tego wyciągnąć. Jestem rozczarowana, że czułam się megaznudzona. Ale nie jestem osamotniona w tym odczuciu, bo poza Filmweb'em nie trafiłam na nikogo, kto poleciłby mi ten obraz, a wręcz wszyscy odradzali. To chyba jakiś fenomen. W każdym razie nie dla mnie.

Budziol

Driver był introwertycznym romantykiem marzycielem. To wszystko wyjaśnia.

0wner2

Romantykiem, który wozi bandziorów, zdziela kogo popadnie młotkiem, a kobietę na randkę bierze do roboty (bo przecież nic innego, jak jeżdżenie samochodzem nie robią).
Introwertykiem, który sam oferuje pomoc sąsiadowi, którego nie lubi i jest do wszelkiej dyspozycji kumplo-szefa.
Marzycielem, który każdego dnia idzie to tej samej pracy i któremu wszystko jedno, czy będzie brał udział w wyścigach, czy wymieniał świece podrzędnym obywatelom.
No faktycznie. ;)

Budziol

Heh, widać, że całkowicie nie rozumiesz definicji tych słów :)

ocenił(a) film na 9
Budziol

Ok, rozumiem, pewno nie podoba Ci się też Valhalla Rising Refna bo tam główny bohater, o którym również nic nie wiemy, wpada w pewien ciąg wydarzeń, stojąc trochę po za nimi, a tak po za tym nie wiele się tam dzieje i jeszcze mniej gadają, ale mnie to jakoś właśnie odpowiada. Ten rodzaj snucia się historii (i bohatera), jakby opowiadanej w lekko zadymionym przydrożnym barze, o gościu znikąd idącym/jadącym dokądś. Gdzie? Możemy się tylko domyślać. Mnie ta poetyka bierze i też muzyka, choć generalnie na początku trochę mi zgrzytała, ostatecznie uznałem, że pasuje do całej sytuacji, tworząc atmosferę, no nie wiem, jakiejś "kultowości"?
Muzycznych nawiązań, tudzież pożyczek nie wyłapałem. Nie wiem natomiast czy formalnym pójściem na skróty jest pozostawienie otwartego wejścia i wyjścia. Chyba mamy generalnie nie wiedzieć za dużo o Driverze bo nie jest on postacią dokładnie osadzoną w realu tylko jak wspomniałem, rodzajem postaci uniwersalnej, zaczerpniętej z jakiegoś urban story, nie niesie zatem ze sobą fałszu, a jedynie pozwala na przyjęcie tej jego historii bądź odrzucenie. Przyjęcie w takim sensie, że damy się wciągnąć w to o czym reżyser nam opowiada zostawiając miejsce na spory margines nieprawdopodobieństwa i nie ulegając chęci do nadinterpretacji. Może raczej należy w tym przypadku mieć jakąś inklinację w kierunku bajek, mhm tak, romantycznych bajek?

Czesto odbiór filmu zależy od dnia, nastroju i oczekiwań z nim związanych. U mnie najwyraźniej, kiedy oglądałem Drive' a suma tych składników była odpowiednia i dałem się porwać nastrojowości tej historii. Odsuwałem oglądanie tego filmu, mimo iż czytałem pozytywne recenzję w kilku gazetach, spodziewałem się nudnawych wyścigów i mózgów na ścianie, a raczej nie miałem na to ochoty. Odwrotność sytuacji, nie?

Targrash

"Valhalla Rising" nie widziałam, ale wszystkie filmy z Mikkelsen'em przyjmuję otwarcie na klatę.

Zaiste, jest to fenomen. Może kiedyś podejdę drugi raz. Ale nieprędko.

Pozdrawiam.

Budziol

Mikkelsen w tym filmie nie odzywa się ani razu. Geniusz.