I najchętniej obsikałbym każdego, kto ma cokolwiek wspólnego z tym filmem. Był tak
koszmarny, że już nigdy nie zasnę.
Zaraz fani tego filmu dla których synonimem męstwa jest wykałaczka w ustach zaczną obrzucać cię mięsem;)No bo jak śmiałeś skrytykować film o którym śnią po nocach;)
Przepraszam bardzo ale założyciel tematu wcale nie skrytykował filmu jak próbujesz to zasugerować.Opisał tylko swoje problemy z nietrzymaniem moczu,urynogenne fantazje oraz problemy z zaśnięciem.Nie mam więc powodu obrzucać wildcata mięsem.Co do wykałaczki w paszczy bohatera,uważam że jest to jednak bardziej żeński atrybut.Gdy kobieta wkłada do ust oliwkę nabitą na wykałaczkę,ściąga ją aby następnie wrzucić od niechcenia wykałaczkę z powrotem do pustego kieliszka.Tych parę sekund kobiety z wykałaczką,bije na głowę parogodzinne międlenie jej w gębie przez faceta(nawet Ryana Goslinga).
BTW:film dobry.
Podzielam opinię, choć ocenę wystawiam wyższą. I jest ona podyktowana jedynie nieźle poprowadzoną pracą kamery. Cała reszta w tym filmie zawodzi, począwszy od kreacji aktorskich - bezimienny, znikąd człowiek pomaga mężowi kobiety, do której zaczyna coś czuć... albo "pan nożownik", który tak naprawdę jest tym nożownikiem, ale nikt nie wie dlaczego tak się lubuje w krótkiej broni białej. W filmie zawarto też za mało pościgów, co jest dla mnie niesamowicie niezrozumiałe. W końcu film został jakże wymownie zatytułowany i powinien twórców "nieco" bardziej zobowiązywać. Sceny gore mało ciekawe i również niezrozumiale zagmatwane. Miażdżenie głów? Kto by pomyślał, że tak powściągliwy człowiek zdołałby być do tego zdolny!
Naprawdę, długo by wymieniać niedociągnięcia, jakimi jest ten obraz naszpikowany od początku do końca. Zawiodłem się na całej linii - nie tylko na filmie, ale również na systemie Filmwebu, który nie dość, że sygnalizował mi 84% "podobalności", to jeszcze przyznał mu, skądinąd ceniony przeze mnie, znaczek jakości. Szczerze nie polecam.
Podzielam Twoje zdanie. Może zbyt ostro "pojechałem", ale w taki klimat wkręcił mnie ten film :)
czy wy wszystko musicie mieć opowiedziane? Co z bezimiennymi bohaterami Clinta Eastwood'a - oni też bezsensowni? To nie jest film o pościgach, ciężko to zrozumieć?!
Wiesz czym się różnią filmy z Eastwoodem od tego? Te pierwsze nie są nudne. Po prostu.
Film rozpoczyna się mało dynamiczną ucieczką, opowiada o człowieku, który dorabia jako kaskader, miał nawet jeździć jako kierowca wyścigowy, a jego głównym zajęciem jest wożenie złoczyńców. Więc o czym miał być ten film?
Dobrze jednak, że się komuś podobał, co mnie cieszy. Jeszcze bardziej bym się cieszył, gdybym należał do grupy zadowolonych...
to dziwne, bo dla mnie pierwsza wg. ciebie mało dynamiczna ucieczka to jedna z najbardziej klimatycznych i realistycznych ucieczek/pościgów jakie oglądałem kiedykolwiek. Film miał być o człowieku, a nie o tym co robi.
No i własnie, co ten film opowiedział o tym tajemniczym bezimiennym? Bo jak dla mnie, to mogło zadziałać, gdyby tylko ktoś pokusił się o nakreślenie psychologiczne danej postaci. A tak, to ja wiem jedynie, że był to człowiek niczym rycerz w lśniącej zbroi, który ma dobro swojej sąsiadki za coś o wiele bardziej wartościowego, niż swoje własne. I że potrafi zabijać z zimną krwią. Zapomniałbym o najważniejszym - jest bardzo dobrym mechanikiem.
Niestety, ale dla mnie ten film na pewno nie jest obrazem posiadającym drugie dno, którego mocnym atutem jest bohater. Nic z tych rzeczy. Nie mam pojęcia, jakie były prawdziwe aspiracje reżysera, ale z tego nie wyszedł ani dobry film sensacyjny, ani - jak to ująłeś - dobra opowieść o człowieku (zagubionym).
To był film o człowieku, którego mijamy codziennie na ulicy. O zwykłym człowieku z problemami. Dlatego rozbudowane rysy psychologiczne nie było wymagane, bo wystarczyło postawić sobie nas samych w jego sytuacji. To nie był heros kina akcji, tylko zwykł człowiek.
Z zimną krwią zabijający ludzi, miażdżąc im łeb w windzie. Nie ma co, normalny gość.
Z zimną krwią zabił raz (Nino) i założył do tego maskę, bo nie chciał robić tego jako on sam. Każde inne zabicie wynikało z samoobrony, a w windzie wpadł w szał i przestał się kontrolować (co każdemu w sytuacjach kryzysowych może się zdarzyć).
Aspiracją reżysera było zrobienie czarnego kryminału.
Ps. Swoje zdanie wyłożyłem w temacie:
Drive dla obecnej dekady jest tym czym Wściekłe Psy dla lat 90-tych
zgadzam się w 100% z tą wypowiedzią! jest nudny i ma mnóstwo niedociągnięć ! i rzeczywiście na pochwałę zasługują tylko bardzo dobre przejścia i ujęcia kamery. i nie przemawia do mnie żaden argument- "że nie wszystko musi być dokładnie opowiedziane" !
Słowo niesamowicie zmulony opisuje ten film... Strasznie się zawiodłem na nim... Walczyłem, żeby nie zasnąć na tym filmie. Nie rozumiem poruszenia jaki wywołuje
Nie wiem co mam myśleć o tym filmie. Gdyby ze scenariusza wyjąć same dialogi byłby grubości Janka muzykanta. Aktor grający główną rolę oprócz przyzwoitego wyglądu nie zachwyca, film z początku nudny jak flaki z olejem, potem się rozkręca i znowu nuda. Poza muzyką chyba nie dostrzegam żadnych plusów, scenariusz mało oryginalny. Nie dałam jeszcze oceny, może ktoś mnie przekona do tego filmu ?