Klimatyczny, świetnie zrealizowany film, przedstawiający współczesną wersję "bohatera
romantycznego". Według mnie trafi głównie w gusta introwertyków, którym daleka jest
wizja szybkiej, głośnej i nachalnej miłości. Seans na którym można się ciekawie
"ponudzić" - ja osobiście taką ciszę sobie cenię.
Po takim komentarzu nie pozostaje mi nic innego, niż obejrzeć ten film. I to mimo, że "Valhalla" mnie rozczarowała nieco.
Jakże mi się również podoba ten komentarz, chociaż introwertykiem (podobno) nie jestem, ale film przypadł mi do gustu. Przez to, że tak mało się działo można było zobaczyć to, co zazwyczaj umyka naszej uwadze. Jeśli chodzi o miłość, której tak wszyscy się domagali, to też nie rozumiem niedosytu. Nie wspominając o dialogach, które ukazywały, jaki jest bohater. Wydaje mi się, że mogliśmy przyzwyczaić się do amantów, szczwanych kierowców strzelającymi ripostami i nasieniem. A mi to milczenie przypasowało, cały czas główkowałam, dlaczego taki jest i czy będzie to pokazane. Miałam napisać tylko, że się zgadzam, a tu taki wywód wyszedł...
Zgadzam się w całej rozciągłości z twoją wypowiedzią. Na pierwszy rzut oka, można pomyśleć że jest to po prostu kolejny film z gatunku amerykańskiego kina akcji pełnego wybuchów, strzelanin, pościgów i oklepanych tekstów. Nic bardziej mylnego. Jak dla mnie film ma w sobie to coś, taką magię która mnie osobiście przyciąga i zdecydowanie mi odpowiada. Często ludzie piszą że film to flaki z olejem. Moim zdaniem to zależy, czego tak naprawdę szuka się w filmie. Na pewno ci którzy szukają mocnej akcji, z niekończącymi się strzelaninami to za ten film raczej nie powinni się zabierać. Ja tak samo jak założyciel tematu, bardzo cenie sobie w filmie taką ciszę. Może dlatego że już dawno przejadły mi się typowe amerykańskie filmy akcji.
Bardzo dobry film, spodziewałem się po prawdzie czystej akcji ale z każdą minutą filmu byłem coraz bardziej zaciekawiony bohaterem, tak że miłe zaskoczenie. Drive osobiście przypomina mi Taxi Drivera, jakoś podczas oglądania nie mogłem przestać doszukiwać się podobieństw miedzy tymi dwoma postaciami, chociaż są to dwie różne historie, mam wrażenie że nasz "kierowca" inspirowany był Travisem, choć niewątpliwie do taksówkarza mu trochę daleko.
Może nie tyle dla introwertyków - choć im będzie łatwiej zrozumieć - co grane na introwertyka. Na początku się zastanawiałem, gdzie jest gra aktorska. Później dochodziłem do wniosku, że to ma być psychol niczym bohater "No Country for Old Men". Czasem bezimienny (sic!) kierowca podejmuje zaskakujące decyzje i to właśnie tymi czynami gra Gosling. Można byłoby powiedzieć, iż film jest prostacki. Jednak jest zgoła odwrotnie. Ta dziwna mieszanka, działania na pograniczu minimalistycznej formy gry, mroczno-ciepłej (kontrast palety barw, a raczej jak ona wpływa na człowieka - mroczne miasto, praca; ciepłe obrazy spokojnego szczęścia.) atmosfery, muzyki trochę kiczowatej (lecz pasującej do tej prostoty). Nawet ta różowa czcionka z początku filmu puszcza do nas oczko. Za dosłownie, ale ciekawie. Jest i akcja, jednak przedstawiona inaczej. Pewnie zabrzmi to dziwnie.... Czułem się jakbym oglądał film z lat 80-90 w czasach współczesnych (pewnie przez muzykę głównie). Oby więcej tak plastycznie poskładanych eksperymentów.
PS Zapomniałbym pochwalić pracę kamery, przejścia i ujęcia.
7 plus na 10.
Dopiero teraz zacząłem czytać opinie innych i trafiłem na podobne odczucia:
http://www.filmweb.pl/reviews/Szybki+i+wściekły-11743
Otóż to - doskonale rozwinąłeś moją opinię. Zgadzam się ze wszystkimi Twoimi spostrzeżeniami. Czcionka symptomatyczna dla kina lat 80, też mi się to rzuciło w oczy.
:) No to jeszcze więcej słodzenia będzie, bo film ciągle siedzi mi w głowie, a od seansu trochę już minęło.
Drive nie jest sztampą tudzież kolejnym filmem na schemacie "Za szybcy, za wściekli". Ludzie którzy szukają powtórek tego typu tworów, tu tego nie znajdą. Dla nich może wiać nudą, a oceny wystawiać będą mocno nie fair, czego przykłady namnożyły się już w tym podforum.