To nie jest "kino akcji", przynajmniej nie w stylu Stallone czy Willisa. Film się bardzo wolno rozwija. W sposób bardzo delikatny i wysublimowany przedstawiona jest miłość głównych bohaterów. Taka "prawdziwa" miłość, która nie potrzebuje ciągle słów. Chyba to właśnie irytuje wielu, że w tym filmie nie ma sztucznej gadaniny typu "I love you - I love you, too" (Bleeee!). Ale to dla mnie jest akurat duuuuużym Plusem tego obrazu.
W drugiej połowie jednak kończy się delikatny nastrój i film staje się dość brutralny. Zafascynowało mnie napięcie między wysublimowaną miłością z jednej strony a bezpośrednią brutalnościa fizyczną z drugiej. To napięcie wraz z genialną muzyką tworzy niesamowity klimat. (Muzyka jest naprawdę rewelacyjna!)
Naprawdę dobry film, polecam. 8/10
Pozdrawiam
"Zafascynowało mnie napięcie między wysublimowaną miłością z jednej strony a bezpośrednią brutalnością fizyczną z drugiej."
Winding Refn doskonale pokazał zależność pomiędzy pożądaniem i przemocą. Kwintesencją tego jest (słynna już) scena w windzie. Z jednej strony wyidealizowana, niewinna do granic absurdu miłość, a z drugiej wyjątkowo brutalna, iście sadystyczna przemoc. Jedno i drugie, przerysowane jak w baśni, ukazuje dwie odmienne natury człowieka. "Driver" równie prawdziwy jest kiedy całuje i kiedy miażdży czaszkę. Nic nie jest ani do końca dobre ani do końca złe.