Mam dość mieszane uczucia, ponieważ w pierwszej połowie film był rzeczywiście oryginalny
i miał wciągający nastrój. Podobały mi się długie sceny ukazujące rzeczywistość, w której
żyje główny bohater, i budzącą się nić porozumienia między nim i nowo poznaną
dziewczyną. Pomyślałam nawet, że Ryan Gosling gra trochę w stylu Nicolasa Cage'a -
smutnego i opanowanego do granic. Ale później zniechęciła mnie zbyt duża dawka
bezsensownej brutalności, a główny bohater nie był już smutny, chłodny i zamknięty w
sobie, ale wręcz martwy. Samo zakończenie jest chyba właściwie plusem, każdy może je
sobie dopowiedzieć wg swojej wyobraźni.
Co mnie się podobało w tym filmie to muzyka i sam początek kiedy uciekał policji (myślałem że film będzie w takim klimacie tej ucieczki). Później zaczęło wiać nudą. Główny bohater (fakt miał swój styl życia) małomówny, z pasją do samochodów. Ale kiedy zaczął wykańczać złoczyńców wydał się niezrównoważony psychicznie (w szczególności akcja w windzie) co nawet chyba stwierdziła ta dziewczyna kiedy wyszła z windy i tak dziwnie na niego patrzała.