Jest tak dużo filmów przesączonych bezsensowną rąbanką, że "Drive" przywraca wiarę w kino akcji, zahaczające o coś więcej niż przemoc i pościgi.
Ryan Gosling wcielający się w bezimiennego drivera, stanowi klasę sam dla siebie. Nie musi się popisywać błyskotliwymi dialogami, by budzić w widzu wielkie emocje. Wokół jego postaci kłębi się aura tajemniczości, jakiejś magii. Ten milczący, wiecznie skoncentrowany kierowca nie popełnia błędów, nie ulega emocjom, zawsze kontroluje sytuację. A kiedy przychodzi mu postępować z zimną krwią, czyni to bez najmniejszego problemu. Fascynująca postać.
Niestety dla niego w pewnym momencie swojego życia zaczyna mu na kimś zależeć. I tu jest pies pogrzebany. W trosce o bezpieczeństwo swojej sąsiadki i jej syna, decyduje się pomóc w napadzie na lombard. Oczywiście trafił na najbardziej niewłaściwy skok, więc musi bronić już nie tylko Irene i Benicio, ale przede wszystkim siebie.
W tym filmie nie ma zbyt wiele szybkiej akcji, ale mnie to akurat odpowiada. Te najbardziej dramatyczne sceny były rewelacyjnie zobrazowane, a z ekranu biła fachowość reżysera. Jestem zachwycona zdjęciami w Drive! Wiele, na prawdę wiele scen zapierało dech, przyprawiało o ciarki.
Dla przykładu wywołam długie ujęcia z profilu twarzy drivera, kierującego samochodem. Jego smutne, błądzące oczy, z wetkniętą w kącik ust wykałaczką. Albo kapitalne ujęcia walki cieni na parkingu, w samym słońcu. Pocałunek w windzie, czy panorama Los Angeles.
Zauważcie, że pomiędzy głównym bohaterem a Irene, właściwie poza wspomnianą sceną w windzie, nie ma innego kontaktu cielesnego. Nie idą do łóżka, nie przytulają się, nie trzymają za ręce. Mimo tego Goslingowi i Mulligan udało się zbudować niesamowitą chemię. To ważne w czasach, gdy bez seksu nie da się oddać właściwie napięcia pomiędzy kobietą i mężczyzną w filmie.
Lekkości i świeżości całej formule, dodawała przyjemna elektroniczna ścieżka dźwiękowa, stylizowana na lata 80'. Ta muzyka sprawiała, że nóżka mi podskakiwała w kinie.
Komu polecam Drive? Wszystkim, którzy mają dość wyeksploatowanej sensacji, opartej wyłącznie na tandetnym scenariuszu, i jeszcze bardziej tandetnym efektom specjalnym. Ten film jest nietuzinkowy, wymyka się z ram zwykłego kina akcji, w związku z tym czuję się mocniej zachwycona. Absolutnie wciągająca propozycja, z którą warto się zapoznać.
Fajnie zobrazowałaś(podsumowałaś)ten film :)
Ps.Jakie masz zdanie,bo jak na razie żadnej wyczerpującej odpowiedzi nie uzyskałem:
http://www.filmweb.pl/film/Drive-2011-399746/discussion/Interpretacja+poczyna%C5 %84+g%C5%82%C3%B3wnego+bohatera,1734224
Zgadzam się z twoją opinią, zdjęcia, muzyka i gra aktorska na najwyższym poziomie, wszystko dobrze zgrane i trzyma się kupy... Dałbym 8 ale leciutko czegoś mi brakowało, może lekkiego rozwinięcia postaci kierowcy... jedna akcja mi się tylko bardzo nie podobała, jak zepchnął auto Nina ze skarpy po mocnym walnięciu (drugim z rzędu zresztą) samochód miał nietknięty przód i nawet miał całe, włączone reflektory... brednia straszna, na szczęście sceneria plaży i latarni morskiej szybko naprawiła niesmak. Daje bardzo mocne 7/10. Polecam.
dokładnie to samo zauważyłem, hehehe tamten pare fikołków wywinał w powietrzu, a u tego cwaniaczka światła nawet całe... pewnie niemieckie ...
"Ten milczący, wiecznie skoncentrowany kierowca nie popełnia błędów, nie ulega emocjom, zawsze kontroluje sytuację."
zwłaszcza wtedy jak rozwala człowiekowi głowę w windzie to jest bardzo spokojny i w ogóle nie poniosły go wtedy emocje... :)
ciągle nie mogę zrozumieć po co on to zrobił? przecież ten człowiek nie żył już jakieś 10 kopnięć wcześniej...