Elementy wpółczesnego eposu rycerskiego. Bohater pełen ułomności ale i ogromnej
wewnętrznej siły, która przebija się w ocenie nade wszystko. Szlachetne pobudki mieszaja
sie z brutalnością, momentami aż przerysowaną, ale to świadomy zabieg.
Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że na odbiór filmu diametralny wpływ ma wcześniej
obejrzany trailer. Miałem to szczęście, że ja nie miałem żadnego rozeznania, zapowiedzi
nie oglądałem, usiadłem na chłodno i historię obejrzałem jednym tchem.
Po seansie kiedy widziałęm trailer, miałem wrażenie, że film tylko w niewielkim stopniu
rozwija to co podsuwa nam zapowiedź. I mysle, ze nie jest to pozorne wrazenie. To jest
szerszy temat, gdzie jest granica miedzy zabiegiem przyciagniecia widza do kina, a
pozostawieniem dozy niewiadomej, nie odkrywania calej fabuly i walorow filmu?
Tak czy inaczej w mojej ocenie film ma coś w sobie. Całkiem przyzwoita pozycja.
hmm, ciekawe określenie, że ten film ma elementy eposu rycerskiego.
zastanawiam się dla kogo jest ten film, choćby ze względu na te różowe litery. bohater potrafi być brutalny i czuły a wszystko przy jakże ograniczonej mimice. w bohaterze jest coś takiego - wydaje mi - się rycerskiego, tajemniczego - czyli to, co kobiety lubią.
jedni powiedzą, że taki człowiek jest pusty, że nie ma życia wewnętrznego, inni chcieliby dotrzeć do jego wnętrza, które wg nich będzie bardzo skomplikowane. ja chyba przyłączyłabym się do tych drugich i wyjątkowo powiedziałabym, że ta historia prosi się o prequel. "wyjątkowo", bo z zasady pre- i sequeli nie lubię.
W nawiązaniu do poprzedniej notki, przeczytałem właśnie opis filmu przygotowany przez polskiego dystrybutora. I mam z nim pewien problem, nie mogę się oprzeć poczuciu, że wprowadza on trochę zamieszania. W mojej ocenie niezbyt poprawnie oddaje klimat i treść filmu. W tym sensie obejrzana historia nie daje ludziom tego, czego niektórzy mogli po przeczytaniu oczekiwać.
Zgadza się, że mamy szybkie samochody, brawurową jazdę, kurtkę ze skorpionem. Ale to tylko pewna stylistyka, są jednymi z wielu ozdobników, a nie istotą filmu. Czy mamy "love story pisane adrenaliną"? A cóż to by miało znaczyć? Mi na takie hasło na myśl przychodzą Urodzeni mordercy czy Bonnie and Clyde. Podobnie sprawa się ma z tą zapowiadaną "gorączką uczuć" . Słowo "gorączka" chyba niezbyt fortunnie oddaje co łączyło bohaterów.
Równolegle do tego mamy przecież bohatera, tylko pozornie totalnie wyzbytego emocji i uczuć. Jedna z pierwszych scen, kiedy po wykonanym napadzie wraca do pustego domu, stoi w pustym pokoju, a przekaz ten wzmacnia delikatne światło, które zza okna rzuca na ściane jego samotny cień. Wszystko to pokazuje, że jego życie nie jest w pełni brawurową i kontrolowaną zabawą, w której niczego nie brakuje.