Na filmwebie oznaczono "Drive'a" mianem filmu akcji. Niestety, w filmie akcji prawie że nie uświadczymy. Gdyby film trwał 20% czasu, który normalnie trwa, to byłby filmem akcji.
W aktualnej postaci porównałbym go do filmu "Dead man", gdzie również były 5 minutowe ujęcia milczących aktorów, albo powolnej jazdy po lesie... Tak jednak ujęcia były ciekawe, aktorzy- wspaniali... A tu? Kluchy wpatrujące się w siebie z namiętnością krowy żującej trawę w nudne, letnie popołudnie. Jazda po mieście... w milczeniu... przerywana ujęciami "tryskającej emocjami" twarzy Pana Goslinga (równie pokerową twarz wśród "aktorów" to chyba tylko Pan Nicholas Cage potrafi zaprezentować).
Głównym bohaterem filmu jest chyba głupia kufajka z lumpeksu z naszytym skorpionem, która według twórców była tak zajebista, że aktor mógł obryzgać ją krwią swojej ofiary i długi czas paradować w niej wszędzie, bez obawy o nic. Ale cóż to dla superbohatera (w takim świetle postać ta była ukazywana... najlepszy superkierowca świata, supermehanik, który wie wszystko...). Facet był zamknięty w sobie. Dużo nie mówił, emocji przez większość filmu też nie ukazywał. Twórcy filmu próbowali zrobić drugiego Brudnego Harry'ego, Który z kamienną miną miał rozdeptywać czaszki swoich przeciwników. W rzeczywistości wyszła zakompleksiona, lecz nadnaturalnie utalentowana ciapa, która pokazując różki rwała w moich oczach spójność tej żenującej postaci, przez co film zupełnie mnie odbił, nie pozwolił mi się weń wciągnąć, ani "uwierzyć" w to, co pokazywał mi ekran.
Syf, kiła, mogiła, nie polecam. Filmłebie kochany, proszę, zastanów się przy przyznawaniu ikonki "Filmweb" poleca, bo zmarnowaliście mi kawał życia, zachęcając mnie do obejrzenia tej szmiry.
p.s. Ocena subiektywna. Wyzwiska zamiast polemiki w odpowiedziach będą się kończyły przesłaniem linku do piosenek Justina B. :]
Zagrywka w celu marketingowym żeby ludzie poszli do kina. Zablokowali nawet zmianę gatunku, a chciałem zmienić. Będę mógł jak film wyjdzie z kin,
Gdzieś ty widział, że coś takiego napisałem? Nie film akcji? To jeszcze lepiej. Ale film kompletnego braku akcji, nudnych ujęć "od buta po głowę w 5 minut", cienkiej wg mnie muzyki, 5 minutowych ujęć wpatrywania się w siebie maślanymi oczami dwóch aktorzyn z ekspresją ciepłych kluch... Taki film do kosza. I szybko z nim na wysypisko.
Czacha dymi od twoich wypowiedzi :D Nie ma co dyskutować, wielu takich Zenków miałem na sali kinowej, którzy usilnie próbowali mi przekazać na głos jak im się ten film nie podoba, cóż - taki poziom.
Bo zaraz puszczę Ci karny link do teledysku Biebera ;)
Zaznaczyłem w pierwszym poście, że to moja prywatna, subiektywna opinia o tym filmie. Mam nadzieję, że filmweb nie wysłał ci treści mojego postu w momencie gdy oglądałeś film w kinie... W innym wypadku nie widzę związku z moim postem, a zachowaniem się chamów na sali.
Z resztą w pierwszym poście porównałem ten film do "Truposza", który mi się bardzo podobał, wyliczyłem co wg. mnie sprawia, że jeden z tych filmów jest świetny, a drugi to klapa, więc uwagi w stylu "nie film akcji, wiec do kosza? jesteś niepoważny..." są nie na miejscu... Zmień proszę ton, bo insynuacje do "mojego poziomu" są obraźliwe. Ja Cię traktuję z szacunkiem i oczekuję tego w zamian ;)
"Głównym bohaterem filmu jest chyba głupia kufajka z lumpeksu z naszytym skorpionem, która według twórców była tak zajebista, że aktor mógł obryzgać ją krwią swojej ofiary i długi czas paradować w niej wszędzie, bez obawy o nic"
Piąteczka dla Ciebie za cały post i za to zdanie; zwróciłbym jeszcze uwagę, że po wywaleniu samochodu Nina w powietrze, w jego aucie nadal paliły się światła. Clint mógłby mu tego pozazdrościć;]