Ryan postanawia wyciągnąć Standard'a z kłopotów.
Zastanawia mnie dlaczego mu pomógł, przecież Standard stał na drodze do jego szczęścia z Irene i Ryan musiał się liczyć z tym że, jeśli wszystko pójdzie gładko, to raczej nie będą razem. Nie wiem jak sam zachowałbym się w takiej sytuacji, a Wy jakbyście postąpili
:)
jeśli wszytsko pójdzie gładko, to ochroni dziewczynę i chłopca (co jest jego celem przez drugą połowę filmu).
prawdziwa, pozbawiona egoizmu miłość :)
ja też :) przecież powiedziane było, że jeśli nie będzie kasy, to zajmą się dziewczyną i dzieciekm.. :)
Dokładnie tak. To jest platoniczne, bezinteresowne uczucie. On nie chce próbować rozbijać tej rodziny w momencie, kiedy ojciec Benicia wychodzi z więzienia, ma zbyt duży respekt i za bardzo zależy mu na szczęściu tych ludzi. Postanawia więc dołożyć starań, żeby widzieć ich szczęśliwych i w ten sposób dać wyraz swojemu uczuciu. Ślepe jest to pod tym względem, że zapomina zupełnie o własnych potrzebach, spycha je na drugi plan. To ta strona jego psychiki, która zaskarbia sobie sympatię widza i sprawia, że jesteśmy po jego stronie nawet kiedy potem staje się brutalny.
Cóż, nowy bohater romantyczny. :) Wprawdzie w nieco bardziej krwawej oprawie, ale ten duszny klimat LA cudownie oddaje bezsenność i psychikę Drivera. ,,Taksówkarz'' odmłodzony i bez politycznego zacięcia. Majstersztyk! I ten uśmiech Goslinga! Dla samej tej powściągliwej gry Ryana warto obejrzeć film!
On do pewnego momentu na początku wydaje się wręcz nienaturalnie cichy. Ale potem wychodzi na wierz ta dwuwarstwowość jego psychiki. I to sprawia, że jest to tak ciekawa postać. Z jednej strony sielanka z Benicio i Irene nad wodą, a potem np masakra w windzie. Obie te strony tworzą jedną kompletną całość i jedna uzupełnia drugą. Bez którejkolwiek z nich byłby dużo mniej interesujący.
Irene odkryła w nim to, co najlepsze. To był przecież facet o szemranej przeszłości i zadający się z bandytami, a mimo to postanowił zrezygnować z własnego szczęścia i pomóc ojcu Benicia. Zgadzam się z Tobą, że ta małomówność była czymś nienaturalnym, ale jednocześnie tworzyła wokół niego aurę tajemniczości i złowieszczości. Irene pokazała mu, jak inaczej żyć, jak wygląda miłość i radość. Dla obrony dwóch ukochanych istot był w stanie zrobić wszystko. Kto wie, może w każdym z nas drzemią takie pokłady agresji, które uaktywniają się w krytycznych momentach?
W każdym normalnym facecie, który będzie bronił rodziny są takie pokłady agresji. Mało tego, jeśli ich nie ma, to jest z nim coś nie tak. Przecież nikt normalny nie będzie się przyglądał jak ktoś próbuje zrobić krzywdę jego bliskim. W filmie jest to pokazane w dość dosadny sposób. Ale czy rzeczywistość w jakiej żyjemy jest mniej brutalna?