Nie dziwię się skąd opinie że "Drive" jest filmem roku. To dość niespotykana rzecz jak na kino amerykańskie i tym niemniej cieszy sukces najnowszego obrazu Refna. To utrzymana w sennym klimacie baśń o superbohaterze, który by pomagać innym nie cofnie się przed niczym. Świat w którym się rozgrywa jest dziwaczny, mimo że na pierwszy rzut oka to przecież normalny obraz dużego miasta. Ale reżyser bawi się tu konwencją snu, czasem czegoś nie dopowiada, czasem o czymś zwyczajnie zapomina. To wszystko zamierzony efekt, który tworzy z Drive tak hipnotyzujące dzieło. Dołączyć należy do tego jeszcze arcygenialne zdjęcia, świetną muzykę i minimalną ilość dialogów- otrzymujemy film jedyny w swoim rodzaju. Refn bawi się gatunkami, raz dając nam romans, czasem kino akcji, jeszcze innym razem nawet krwawy horror. To wszystko tak zgrabnie wymieszane, że widz ogląda to z zapartym tchem, samemu czując emocje bohaterów.
Moją ulubioną sceną jest ta w windzie, to ona sugestywnie pokazuje że w tym filmie rzeczywistość jest mocno zakrzywiona, a bohater jest rozdarty pomiędzy dobrem a złem. Nie można jednak też zapomnieć o mrocznej scenie na plaży, świetnym pościgu po napadzie, czy sekwencji wstępnej. Tu wszystko ma głębszy sens, mimo że na pierwszy rzut oka to tylko kino akcji. Zirytował mnie jedynie dość popularny trąd obecny w kinie ostatnich lat (choćby w słabym Salt, czy dość dobrej Historii przemocy). Bohater zdaje się być wszechmogący, udaje mu się uciec z najgorszej pułapki i załatwi każdego prędzej czy później. Ale jak wspomniałem na początku- to jest baśń, a ta nie musi być realistyczna.
Tak czy inaczej brawa dla Refna. Stworzył znakomity film, może nie tak świetny jak jego "Bleeder", ale w niektórych aspektach go przewyższający. Daję 8.
Dobra, strzeliłem głupotę. Trend po pierwsze, po drugie trendy są same w sobie popularne. Ale nie zmienia to oczywiście mojej oceny. Dzięki za poprawkę ;)