Jak w temacie - nie mam pojęcia o czym jest ten film. Byłem na nim w kinie, widziałem go potem jeszcze w domu - nadal nie wiem. Film nudny jak flaki z olejem. Sztywna (choć może i zamierzona) gra Goslinga, jeszcze sztywniejsza gra Mulligan o jednym, płaczącym wyrazie twarzy... Płaczliwa muzyka...
Nie wiem w którym miejscu ten film "rozgrzewa publikę". Mnie rozgrzał tylko tak, że poczułem się jak w łóżeczku pod kołderką i miałem ochotę obniżyć się w fotelu i zasnąć.
Może najpierw sprawdź jakie filmy jak oceniłem, a potem wpierdalaj swoje głupkowate docinki, bo akurat nie trafiłeś dość mocno.