Na początek słowo na temat gatunku. Kwestia ta, jak zauważyłem, jest wśród - zwłaszcza tej małoletniej - części odbiorców mocno roztrząsana. Jedni burzą się, że "to przecież miał być film akcji", inni odpierają, że dzieło Refna wcale nie zalicza się do kina akcji. Otóż, moim skromnym zdaniem, i jedni, i drudzy nie mają racji. "Drive" jest jak najbardziej filmem akcji, tyle, że, powiedzmy, raczej niedzisiejszym. To po prostu sensacja mocno osadzona w innej stylistyce. Takie kino kręciło się w latach 70-ych. Tylko skąd współcześni widzowie, wychowani na "Szybkich i wściekłych", mieliby o tym wiedzieć? Oczywiście jest w "Drive" pewien "europejski pazur", wiele scen zabarwionych zostało wręcz mistyczną atmosferą. Te artystyczne "sztuczki" to jednak tylko część gry z konwencją. Duńczyk bawi się z widzem, wplata w hollywoodzki schemat odrobinę swojej wrażliwości. I to chyba sprawia, że jego dzieło jest tak frapujące. To film klimatu. Świeżo po seansie moje uczucia były dosyć mieszane, jednak, gdy się z tym "przespałem", mam uzasadnione wrażenie, że wiem "o co biega". Rzadki okaz tworu filmowego, który włazi głęboko, choć na pierwszy rzut oka nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Kołysze za to swą senną, oniryczną atmosferą, urzeka poezją poszczególnych sekwencji, po prostu ma w sobie magię. I ten soundtrack - pierwsza rzecz, o której myśli się po powrocie z kina, to jeszcze raz to usłyszeć.
Ja trochę krócej: film zaje***ty. I zgadzam się w 100% z tym, co wyżej odnośnie "niedzisiejszości". To JEST film akcji, z tym że odbiegający od dzisiejszych schematów - nie ma "teledyskowego" montażu, nie ma wariackich scen typu to, co w ostatnich "Szybkich i wściekłych" czy skakania z wieżowca jak w "Szklanej pułapce" (uwielbiam ten film). To jest film akcji, a że zostało to przedstawione trochę inaczej niż nas do tego Hollywood przyzwyczaja - to już świadomy zabieg twórców filmu, który BARDZO mnie cieszy, bo czyni ten film wyjątkowym. A poza tym pomyślcie sobie co by było gdyby wam się taka historia jak głównemu bohaterowi przytrafiła. Podejrzewam, że mielibyście dość akcji do końca życia.
Abstrahując od gatunku, bo to w sumie najmniej istotna kwestia, film był naprawdę bardzo dobry pod każdym możliwym względem. Historia, reżyseria, zdjęcia, muzyka, aktorstwo - do niczego nie można się przyczepić. Jak dla mnie to "instant classic" i na pewno dvd sobie kupię.
"nie ma "teledyskowego" montażu"
A to dopiero zabawne. Cały czas miałem wrażenie, że to beztreść ubrana w teledysk właśnie.
Nie czaję fenomenu pozerów typu Refna czy Dolana. Zupełnie odarte z jakiejkolwiek treści scenariusze podane w ładnie skadrowanej i przesyconej kolorkami formie. To ma być ta nowa jakość w kinie. Gęsta atmosfera to jest we "Francuskim Łączniku" czy "Rozmowie". Tylko, że "Drive" się do nich ma nijak. Nie jest ani pastiszem, ani graniem konwencją. Jest nieudaną podróbą. Jest momentami wzniosłym, nieudolnie łączącym konwencje, zupełnie gubiącym rytm filmem o irytujących zwrotach akcji i natarczywie wręcz opresyjnym wątkiem miłosnym. Przez cały seans mam nieodparte wrażenie, że w głowie głównego bohatera panuje całkowita próżnia.
Potencjał był, ale jeśli ktoś pisze, że ten film ma klimat, to niewiele filmów najwyraźniej widział.
Nie wiem ile to jest wiele filmów, ale chyba dopusczasz możliwość, że ktoś odnajduje tu klimat, którego Ty nie czujesz?
No to ja Ci powiem, ze odnalazłem i bardzo mi się podobał. Zobaczymy jak zniesie ponowne seanse, bo to dla mnie jeden z wyznaczników dobrego filmu - że można go oglądać wielokrotnie.
Mam tak jak wy. Zaraz po obejrzeniu nie wiedziałam jak "rozgryźć" ten film. Z jednej strony mnie rozczarował ( pewnie ze względu na durny, nie mający nic wspólnego z fabułą opis filmu), a z drugiej strony byłam nim oczarowana.
Spać w nocy nie mogłam, myślałam cały czas o tym filmie, w głowie tysiąc myśli- no i genialna muzyka.
To jest film, o którym nie powinno się mówić- to film który TRZEBA obejrzeć. Jestem już 3 dzień po obejrzeniu, a cały czas nie mogę wyrzucić z głowy tego filmu!
Ten film to banalna akcja niebanalnie, wręcz genialnie nakręcona.