Jeśli chodzi o fabułę, to poniżej jakiejkolwiek krytyki... reżyser powybijał 3/4 bohaterów (i to niejednokrotnie w dość obrzydliwy sposób), po czym zorientował się, że nie ma już kogo uśmiercić, więc zakończył film. W sposób zresztą równie zachwycający jak reszta filmu... no bo błagam cudowne zmartwychwstanie kolesia, który potem odjeżdża w siną dal?! Co to niby miało być? Oprócz tego reżyser chyba ma widzów za idiotów. No bo która kobieta, po kilkuletnim oczekiwaniu na męża postanawia rozpocząć nowy związek na kilka tygodni przed jego wyjściem z więzienia? Nie no, po prostu nie. Byłam niesamowicie rozczarowana, zwłaszcza, że lubię filmy akcji, głównie te z motywem szybkich samochodów. Dałam 5 tylko za muzykę i klimat filmu, który rzeczywiście był genialny. Ale nic poza tym. No może jeszcze jeden malutki plusik: koleś miał fajne rękawiczki ;)