Nocne jazdy po mieście miały klimat w Taksówkarzu, a De Niro sporo do zagrania. Gosling nie miał okazji by się wykazać. Jedna mina przez cały film i niemal zero kwestii do wypowiedzenia miały zbudować klimat? Ja tego nie kupuję. Brak oryginalnej historii i kiepskie aktorstwo, C.Mulligan całkiem położyła rolę ograniczając się do głupawych minek i uśmieszków. Po ciekawym wstępie zrobiło się nijako. Budżet filmu chyba nieduży jak na kinowy film "akcji", ale nie o brak efektów komputerowych tu idzie, tylko o brak charyzmy. Film do obejrzenia, ale max 6/10.
jaki film akcji? to film o milosci raczej ;) no, ale masz prawo do oceny filmu jakkolwiek chcesz... aczkolwiek polecam obejrzec ponownie, moze dostrzezesz cos wiecej
W opisie filmu podano gatunek - akcja. Z pewnością niefortunnie, ale melodramat też to nie jest ;) jakiś koślawy ten wątek miłosny, bywają zdecydowanie lepsze i bardziej autentyczne - pomimo brutalnej otoczki np. Dzikość Serca... to z czasów gdy N. Cage jeszcze "miał serce" i chęci do grania ciekawych ról :) Pozdrawiam.
"dzikosci serca" nie ogladalem, natomiast po screenach na filmwebie widze, ze sa sceny milosne a to co mnie wlasnie w "drive" urzeklo to to, ze rezyser potrafil ukazac milosc, bliskosc, uczucia nie poprzez sceny lozkowe a przez male, proste rzeczy jak dotkniecie dloni czy zwykle spojrzenie i usmiech :) nie mowiac juz o poswieceniu swojego zycia, dla dobra tej drugiej osoby... wiem, ze to brzmi kiczowato, ale dla mnie te sceny w polaczeniu ze swietna muzyka mialy niesamowity klimat :) no ale ja to ja + moje sprawy sercowe tez mialy jakis wplyw na subiektywny odbior tego filmu :P pozdrawiam
ty koleżko a kto powiedział że dobry aktor ma cały czas przewracać mordą na prawo i lewo
cieszyć się a za sekundę płakać i bóg wie co jeszcze odpierdzielać przed kamerą? w tym filmie ryan miał być opanowanym facetem bo gdyby nie byl opanowany nie poradził by sobie z taką nocną robotą jak na filmie
to że miał praktycznie jedną mine na filmie to ATUT bo widocznie taki miał być
co innego gdyby ryan grał psychopatę ,jakąś gwiazdę,podrywacza czy inną ciekawą osobowość
tutaj miało tak być i wyszło dobrze
elo
Czyli potwierdziłeś że nie grał "ciekawej osobowości". I stąd moja (nie najgorsza zresztą) ocena - bardziej przypomina androida niż człowieka z "krwi i kości". Myślę także, iż "opanowany facet" raczej doradził by sąsiadowi by ten z żoną i dzieckiem zmienił adres/miasto, a nie pchał się od razu w wojnę z mafią. Przy złodziejskich nocnych jazdach ciągle podkreślał, że jest tylko kierowcą - nie używa broni, przemocy itd. Nagle zaczyna likwidować bandytów niczym super wyszkolony zabójca. Trochę mało realne. Po scenie w windzie sama Irene patrzy na niego jak na psychopatę. Nic nie poradzę, że lubię gdy aktor potrafi zagrać TWARZĄ jakieś emocje, a ten film wcale tego nie wykluczał. Każdy jednak ocenia według własnych upodobań i to jest ok. Pozdrawiam.
Ja już nie raz pisałem podobne rzeczy to się zlecieli fanboy'e filmu i zarzucili mi, że jestem głupi i nie rozumiem fabuły albo zarzucali, że spodziewałem się Szybkich i Wściekłych, gdzie w rzeczywistości spodziewałem dobrego filmu, który (tak mi się zdawało) nie bez kozery ma 8/10 na IMDb... Drive to niezły film z fajną muzyką, ale daleko mu do ideału, a tutaj są tacy delikwenci, którzy są chyba nasłani przez dystrybutora i dają 10 nie potrafiąc logicznie zargumentować (ja rozumiem, że są gusta i guściki i każdy ma prawo lubić co mu się podoba, ale kilka osób ewidentnie obraża innych i wywyższa się pisząc, że to tylko oni mają rację. Typowe buraki, a raczej ownery...).
on sam nie wiedział czego chce. Raz mówił, że jest tylko kierowcą, a raz zabijał jak psychopata. O to w tym chodziło. Oglądając ten film trzeba skupić się tylko i wyłącznie na postaciach oraz klimacie (muzyka, zdjęcia itp. ). Ten film to nie jest film biograficzny, gdzie scenariusz przeważa nad wszystkim, ale też nie jest to film sensacyjny, gdzie scenariusz to jedna duża kupa. W tym film wszystko przeważa nad scenariuszem, ale nie jest on Bóg wie jaki.
Mnie ewidentnie kojarzył się z "The Driver" z Ryanem O'Neillem. Postać głównego bohatera i jego sposób bycia żywcem wyjęte z filmu Waltera Hilla, oczywiście z pominięciem miejscami zbędnego okrucieństwa. Klimat natomiast przywodził mi na myśl "Thief" Michaela Manna, głównie jeśli chodzi o podkład dźwiękowy i sekwencję zdjęć. Tak czy siak, Refn na pewno inspirował się klasycznymi filmami z lat '80.
Wyszło jak wyszło, ani źle ani rewelacyjnie. Dla mnie film dobry i tylko dobry. Nic więcej.