PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=701854}
7,3 19 tys. ocen
7,3 10 1 19164
6,8 27 krytyków
Dumni i wściekli
powrót do forum filmu Dumni i wściekli

Nie mam elementarnej wiedzy z zakresu rządów pani Thatcher, by osądzać czy reżyser opisuje "słuszne" protesty czy tylko unika przykrych dla siebie faktów. Nie posiadam też dużego pojęcia o polityce, więc ograniczę jej obecność w mojej opinii do minimum. O filmach mam coś jednak do powiedzenia i tu mamy niechlubny przypadek kina środka najgorszego sortu. Pod płaszczem społecznej debaty otrzymujemy jedynie wzniosły i pełen patosu hymn na cześć lifestyle'u głównych bohaterów, a ponad to niewiele więcej.

"Dumni i wściekli" przypomina niejako "Irinę Palm". Tam też konserwatystka wtapiając się w wielkomiejskie życie nagle dowiaduje się, że zaściankowa społeczność w jakiej żyła tylko ją ograniczała. Tylko że tamten film broniła konwencja (styl filmu telewizyjnego, pozornie zorientowanego na inne wartości, niż w rzeczywistości przekazuje) oraz autoironiczna rola Marianne Faithfull. To nie jest tymczasem skromny obraz, a ciąg kwiecistych przemów (po jednej nawet następuje dumnie wyśpiewana pieśń), schematów (w filmie o gejach oczywiście jeden musi mieć problemy z rodzicami, a drugiego muszą pobić; sztampa) i nazbyt czytelnych symboli (były chłopak Marka żegna się z nim, a w następnej scenie kamera najeżdża na plakat ostrzegający przed AIDS; od razu znamy przyczynę pożegnania). Reżyser lubi nas szantażować emocjonalnie, byśmy wierzyli w słuszność przekazywanych idei (ukazując ich przeciwników jako wyrachowanych drani), a humor jakim operuje to głównie proste gagi sytuacyjne, tylko nierzadko przeplatane niezłymi dialogami (te bywają na wysokim poziomie).

Mocnych stron doszukałem się głównie w aktorstwie oraz kreacjach oddających wygląd epoki. Cała reszta to olbrzymi zawód.

Lucky_luke

Czytam Twój komentarz od kilku dni i zastanawiam się, jak tu ładnie na niego odpowiedzieć, chociaż najchętniej skwitowałabym jednym soczystym czasownikiem... Jak osobie, która ogląda i analizuje wiele filmów, umknęła oczywistość, że mamy do czynienia z filmem historycznym? Czy oglądając (bliskich narracyjnie i czasowo) „Bogów”, też doszukiwałeś się „pod płaszczem społecznej debaty wzniosłego hymnu na cześć lifestyle’u głównych bohaterów”? Brytyjczycy zaoferowali prostą opowieść o fragmencie swojej historii, już zamkniętej, bo minęło 30 lat i ich rzeczywistość społeczna mocno się zmieniła. To, co uważasz za sztampę i schemat, jest elementem historycznej prawdy, jak małżeństwa dla majątku i umieranie na gruźlicę w XIX wieku (polecam teledysk „Smalltown boy” zespołu Bronski Beat – z 1984 roku). A że drażni Cię (moim zdaniem w pełni usprawiedliwiony) patos i nie lubisz się wzruszać? To już nie wina filmu...

ocenił(a) film na 4
ACCb

Spoilery
Ale historyczną prawdą były kury domowe, które nagle odkrywają, iż ich styl życia jest gorszy, więc biegają po gejowskich klubach, machają wibratorami i całują się z lesbijkami? Czy może twist, że nagle jeden z radnych miasteczka górniczego okazuje się gejem. A może sztampowy motyw pobicia geja (bo w każdym filmie dotykającym tematów nietolerancji, jacyś źli dresiarze muszą jednego pobić). To nie jest w żadnym wypadku adaptacja dzienników realnych postaci historycznych, a swobodna interpretacja prawdziwych wydarzeń. Reżyser nie chciał robić reportażu, raczej komedię zgodną z jego poglądami. Więc nie wiem jak mógłbym brać poważnie twój zarzut. W tym filmie jest tyle samo prawdy, co fikcji, jak nie mniej.

Lucky_luke

Przepraszam, ale to Ty lecisz tu sztampą pt. "kura domowa" - wierz mi, ten gatunek służący na filmwebie do ilustrowania poglądów (głównie) związanych z seksem w rzeczywistości od wielu lat nie istnieje.
Kobiety z filmu nie odkryły, że ich styl życia jest gorszy, lecz zetknęły się z osobami, których stylu życia dotąd nie znały z pierwszej ręki, więc nic dziwnego, że są ciekawe i rzucają się go odkrywać. Nie znam żadnej dziewczyny/kobiety, która w sprzyjających okolicznościach nie chciałaby sprawdzić, czy wnętrza klubów gejowskich przypominają słynny Blue Oyster Bar :-)
Scenarzyście udało się znaleźć kawałek zaskakującej, nietuzinkowej, ale prawdziwej historii. Twórcy tego filmu nie mieli powodu do tworzenia fikcyjnej przeszłości, bo w UK jest to przeszłość znana, opisana i - to najważniejsze - zamknięta. Jasne, nie jest to reportaż, ale też nie ma powodu, by się upierać, że to film prowadzący jakąś dyskusję czy zmierzający do społecznej debaty. Tam ta debata już się odbyła. Właśnie to chcę Ci uświadomić: mamy w Polsce inną optykę i to co może się nam wydawać głosem za lub przeciw jest zapisem historycznego głosowania.

ocenił(a) film na 4