Tak, z Kierscha. Możnaby zaprotestować i powiedzieć, że z Kinga, ale film bardziej nawiązuje do adaptacji niż do opowiadania. Tym razem widzimy pięć czy sześć dziewczynek, które zabiją swoich rodziców. Morderstwa są poza ekranem, w przyciemnionej tonacji, głosy dorosłych sa przytłumiane syntezatorem głosów. Aktorstwa w tym żadnego, to jak zwykła dziecięca rozmowa. Sam podkład muzyczny również nie jest zadowalający, jakby ściągnięty z bliżej nieokreślonego slashera. Tego filmu Matwiejczyk powinien się wstydzić.