"Dzikie dziecko" obejrzalem po raz pierwszy w 1972 r. Jak do tej pory, jest to film,ktory zrobil na mnie najwieksze wrazenie ze wszystkich obejrzanych przezemnie w zyciu filmow,a widzialem ich tysiace. Stal sie on dla mnie swego rodzaju filmem kultowym,a historia w nim opowiedziana w znacznym stopniu zawazyla na moich pozniejszych poczynaniach. Moja pasja stalo sie zjawisko dzikich dzieci,wychowywanych przez zwierzeta lub zyjacych samotnie w lesie w calkowitej izolacji od cywilizacji. Pasja ta zainspirowana zostala w duzej mierze znakomicie zrealizowanym filmem "Dzikie dziecko".Niemal paradokumentalna narracja,zadbanie o realia epoki oraz czarno-biala tasma robia wrazenie jakby film stanowil autentyczna relacje z wydazen dziejacych sie w osiemnastym stuleciu. Najwieksze wrazenie zrobila na mnie postac malego Victora-bardzo trudna rola,znakomicie zagrana przez dwunastoletniego Jean-Pierre Cargola. Zachwycila mnie w tej roli nie tylko umiejetnosc doskonalego prowadzenia chlopca przez rezysera Fr.Truffauta,ale rowniez jego wlasny niebywaly talent oraz duza inwencja i zaangazowanie sie do odtwarzanej roli Victora,przez malego aktora.On wlasciwie nie gral roli Victora,a calkowicie stal sie Victorem z Aveyron i byl w tej postaci niebywale wiarygodny i autentyczny.Niezatarte wrazenie zrobila na mnie krotka,moze zbyt krotka,sekwencja pokazujaca migawki z dzikiego zycia Victora w lesie oraz pozniejsze dramatyczne sceny poscigu i pochwycenia go przez mysliwych. Nastepnie,cala historia pobytu dzikiego dziecka pod opieka dr. Itarda,usilne proby edukacji chlopca celem przywrocenia go do cywilizacji,te sceny to prawdziwa pochwala cywilizacji.Truffaut pokazal z niemal naukowa precyzja proces stopniowego wychodzenia Victora ze stanu pierwotnej dzikosci,poprzez momenty oporu i histerycznego wrecz buntu,az do chwili, gdy po probie ucieczki do lasu,chlopiec sam wraca do swego opiekuna.Nie potrafi juz zyc w lesie,wspinac sie na drzewa,nie potrafi sam zdobywac pozywienie.Dla dr.Itarda to zwyciestwo,to triumf cywilizacji.Tak to tez przedstawil w filmie rezyser Francois Truffaut. I jeszcze jedno - znakomicie dobrana muzyka Antonio Vivaldiego stwarzajaca niezwykly,nostalgiczny nastroj doskonale pasujaca do ogladanego obrazu. Rezyser wybral krotkie utwory kameralne na flet picollo i na mandoline. Niektore tworza nastroj smutku i zadumy,inne radosci i euforii. Nie wyobrazam sobie innej muzyki do tego znakomitego filmu. O ile mi wiadomo, calosc byla przyjeta przez widzow roznie,przez niektorych z aplauzem,przez innych z mieszanymi uczuciami. Dla mnie film Francoisa Truffauta to rewelacyjna,po mistrzowsku zrealizowana opowiesc o dzikim chlopcu z Aveyron,ktora po trzydziestu dwoch latach od premiery robi na mnie nadal niezwykle wrazenie - dlatego bez zastrzezen moge mu przydzielic 1O punktow na 1O mozliwych.