Sio dzieciaki do Lundgrena ,Lorenzo Lamaza i innych ''swietnych '' aktorow i ich ''wspanialych''dzieł''.To nie film dla Was
widzialem lepsze filmy pod wzgledem klimatu ale tez i gorsze jak "Constantine" zbyt dosadne i przeladowane efektami specjalnymi dla mlodszej widowni. W filmie tym zniesmaczyl mnie jednak jak to okreslam "religijny matrix" - pojawienie Matki Boskiej ktora daje dwie mozliwosci do wyboru Emily : smierc lagodna teraz i zycie w niebie lub dalsze zycie w ponizeniu i opetaniu w zamian za co spelni Emily misje uswiadomienia ludzkosci pograzonej w materializmie ze istnieje swiat duchowy. Tylko z pozoru jest to fair ze strony Matki Boskiej (jesli tak mozna powiedziec) bo kto jej sie pytal o zdanie czy chce byc opetana czy nie zakladajac ze to jednak opetanie a nie choroba psychiczna czego nie bylbym wcale taki pewien.
np. Ojciec Pio w swych pamietnikach czesto wspominal ze w swojej celi toczyl czesto walki z szatanem i zakonnicy slyszeli dochodzace stamtad halasy.
ho, ho!
no, może panowie Dolph i Lorenzo nie są aktorami najwyższych lotów, a produkcje w których dane było im wystąpić też nie są filmami dobrymi, ale przeganiać od razu ich miłośników nie dopuszczając możliwości obejrzenia "Egzorcyzmów" za pomocą trywialnego nieco "sio!". ciekawe, ciekawe.
Jakkolwiek nie w głowie zestawiać mi "Egzorcyzmy" z lorenzodolphowymi produkcjami, muszę jednak przyznać iż sama historia Emily Rose nie jest niestety filmem "wspaniałym", co najwyżej dobrym, i to też przy założeniu, że potraktujemu ją nie jako horror, ale film na pograniczu dramatu sądowego i thrillera, o dość średnim jednak napięciu. Obejrzałem ten film przed chwilą i mam nieznośne uczucie zawodu, rozczarowania i niestety niewybicia się ponad przeciętność.
Filmowi trudno cokolwiek zarzucić - dobra gra aktorska, płynna narracja, a jednak nawet przez chwilę nie wychodzimy ponad to wszystko, co już kiedyś widzieliśmy, słyszeliśmy. Nie ma tu nic zaskakującego, nic, co wniosłoby choć odrobinę świeżego powietrza.
Film dobry, ale też równocześnie tylko przeciętny, a przecież najgorszym zagrożeniem - nie tylko dla kina zresztą - jest przeciętność właśnie.
dokladnie tak.. faktem jest ze film nie nalezy do typu tych przy ktorych czlowiek przez 2 godziny obgryza paznokcie ze strachu bo i nie taki mial (chyba) byc i z tym sie zgodze. jest to film z pewnym przeslaniem.. jednak albo ja zle sie do niego nastawilem.. albo to wszystko takie oklepane było ze bajka.. czystohistoryjkowa papka o demonach idealnie zaserwowana na sali sądowej... idealnie bo o grze zadnego z aktorow zlego slowa powiedziec nie mozna, ale tak jak pisalem, zgadzam sie z przedmowca.. nic szokujacego, jedno i to samo przez caly czas.. jakis tam poziom adrenaliny pobudza ale niewielki...
pozdrawiam