przerost formy nad treścią. tak jak pierwsza część podobała mi się bardzo, tak w tej widziałam okropnie wyolbrzymioną postać Elzbiety. niepotrzebne, wzniosłe ujęcia jej osoby, jakby kamera pokazywała postać nadprzyrodzoną. twórcy zatracili umiar. film przez to staje się zwyczajnie nudny, brak w nim życia. zdecydowanie ;polecam część pierwszą, a druga - dalsze życie Elżebiety doczytajcie w książkach, tu zobaczycie głównie przerysowane romanse.
Moim zdaniem ujęcie Elżbiety było OK. Podobało mi się. Pokazywało jej siłę. Może własnie taka była Elżunia :)
Widzimy w tym filmie wiele jej cech. Obok siły, pewności siebie, uporu i innych cech potrzebnych władcy pojawia się potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem, bliskości, miłości... w końcu była królową nie wolno jej było pokochać kogokolwiek... do tego poczucie humoru i... ludzkość. Jakie emocje nią targały przy skazywaniu Marii Stuart, która bądź co bądź chciała unicestwić królową. Miała wiele cech swojego ojca Henryka VIII, ale jednak (może dzięki temu że była kobietą) miała w sobie wiele uczuć i człowieczeństwa.
Może to dziwnie zabrzmi ale większość wydarzeń w czasie walki z armadą było żywcem wziętych z relacji historycznych. m. in. płonące okręty - brandery, wojska (także poborowych) dowodzone przez samą Elżbietę, rozbicie szyku hiszpanów przez sztorm,( bonus: hiszpanie w wycofując się wypuscili wszystkie konie i muły by oszczędzać żywność)