Po nowatorskim pomyśle na sf, a jednocześnie wyjątkowo udanym ''Dystrykt 9'', gdzie
Blomkamp bardziej niż samą rozrywką, zainteresował nas przesłaniem swojego filmu i wytknął
ludzkie wady, przyszła kolej na typowy film dla mas. Tym razem psychologiczne wywody,
prawdy i symbolika, zostają przysłonięte gdzieś pod skorupą akcji, a sam reżyser nastawia
widza na wielkie booom. Pan Neill postanowił nas zamknąć ''na myślenie'', by zaserwować
luźny, widowiskowy spektakl.
I tak szczerze powiedziawszy w dużej mierze mu się tu udaje. Może nie do końca jest tak jakby
się chciało, ale banalność i tak nie zabija ''Elizjum''. Pomijając już powielane schematy,
poświecenie się dla idei, czy rozległą ckliwość, które w tego typu produkcjach nie są wcale ''na
gościnie'', rozrywka ta toczy się w dobrym kierunku. Niestety gdzieś w 3/4 filmu, zaczynają się
przerażające zgrzyty, trwające już do samej sceny finalnej. Kolosalna naiwność, absurdalność
przerastająca tą z wcześniejszej części filmu, a także sceny które już mnie nawet wybiły z rytmu,
zaważyły na tym, że ocena poleciała u mnie piętro w dół.
Wróćmy jednak do treści.
Blomkamp scharakteryzował swą wizję w dwóch światach, czyli tym zepsutym i złym, oraz
sterylnym i doskonałym. Jednak taki wizerunek prawdę mówiąc jest pozornie mylny. Grubą
linią oddzielił on syf od luksusu, tym samym dzieląc społeczeństwo, ukazał je takim jakie w
sumie znamy na co dzień.
Największym jednak atutem tego science fiction jest jego warstwa wizualna i techniczna.
Widać spore podobieństwo do wcześniejszego dzieła twórcy w tej kwestii, jednocześnie staje
się to już jego wizytówką i wyjątkowością. Nikt chyba wcześniej nie ukazał tak znakomicie
świata przyszłości. Każdy element jest tu dopracowany, a my sami dzięki świetnym i bardzo
realnym efektom specjalnym, mamy wrażenie jakbyśmy uczestniczyli w tym dosłownie. Te
maszyny ''future'' są tak samo podzielone jak i ludzie. Ziemia jest zakurzona, obskurna i jałowa,
natomiast Elizjum to azyl miodem i mlekiem płynący. Fantastycznie jest to odróżnione na
ekranie.
Pomiędzy dynamiczną akcją są celowo zachowane drobne ''przestoje'', mniej lub bardziej
przyodziane w dramaturgię, a nawet w melodramatyczność. Jednak te chwile oddechu
zatapiane są bardzo płynnie przez następujące porcje pościgów, walk i strzelanin. W niektórych
momentach ''Elizjum'' na prawdę zapiera dech w piersi.
Wracając do scenariusza, to jak na sf, który opiera się na schematach jest w miarę
przyzwoicie. Widz wie jakim będzie podążał torem i musi się na to przygotować.
Od momentu gdy Max staje przed faktem dokonanym, zaczynają napływać nieprawdopodobne
przewrotki, ale jak to bywa w tym gatunku, twórcom wiele można wybaczyć. Fantazja nie zna tu
przecież granic.
Doklejony wątek miłości z przeszłości, poważnie chory dzieciak, jedyna szansa na wykonanie
zadania, mają wzruszyć widza i wprawić go w kołowrotek emocji. To także standard, bo bez
tego kino przypominałoby grę wideo. Nie wszyscy jednak lubują się w grach jak wiadomo.
Dlatego też przełknę te zabiegi, gdyż johannesburczyk umiejętnie potrafi przekonać do swojego
projektu widza, zresztą nie pierwszy raz.
Żal tylko, że pomysł, a raczej jego brak w samej końcówce, wyzwala ponadprzeciętność, która
zatruła i mój umysł. Granice banalności i głupot, zostały u mnie mocno przekroczone. Trudno
odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ten finał mógłby potoczyć w inny sposób.
''Elizjum'' jeszcze bardziej zyskało by w moich oczach, gdyby nie ''Oblivion'', które widziałem
kilka dni wcześniej, a które w dużej mierze przypomina opisywany film.
Co do aktorstwa to powiem tak. Foster, mechaniczna ignorantka, przyodziana w ludzką skórę
jest tu tylko tłem. Damon trochę nierówno, ale jeszcze jakoś ciągnie swoją postać do przodu.
Lecz to Sharlto Copley przygniótł wszystkich na planie. Nieobliczalny, zachłanny, a kiedy trzeba
nawet i ...zabawny. Jednak w finałowej odsłonie i on się trochę posypał. Udaną postać tworzył
także Wagner Moura aka Spider. Był w nim charakter, była jakaś charyzma.
Film Neilla Blomkampa to jak na razie i tak jedna z lepszych, jak nie najlepsza rozrywka tego
roku. W gatunku sf przebija nieznacznie ''Niepamięć''. Przynajmniej u mnie. Ale pamiętać
trzeba, że to nie ostatnie science fiction roku 2013, tak że czas pokaże.
Ogólnie kawałek niezłej i widowiskowej roboty. 6/10... nawet 6,5/10.
Nie ma moja lepsza czy gorsza. Jest własna argumentacja, a to jest najważniejsze. W razie gdyby ktoś się czepiał :)
Cóż zrobić, argumenty, argumenty, jeszcze raz argumenty, mimo, iż dla niektórych to tylko pitolenie od rzeczy.
pozdro
Początek historii dawał szansę na zdecydowanie więcej, film poszedł jednak w kierunek akcji.
Plusem są na pewno efekty wizualne, dynamiczna akcja, dość ciekawie pokazany brudny świat na z Ziemi połączony z elementami si-fi, widać tu styl Blomkampa, i Kruger z którego aż wylewało się zło.
Całość wyszła ckliwie, naiwnie, jest masa niedopracowań i głupot fabularnych. Że wspomnieć np. Maksa który wchodzi po prostu jak skończony idiota do tego pomieszczenia gdzie napromieniowuje się roboty, przesuwa paletę i to zaskoczenie że drzwi się zamknęły ;)