Nie przewidywałem że może być tak źle. Od strony wizualno-efekciarskiej dużo zarzucić nie
można. Są i strzelaniny, i granaty, i psychopaci, kosmos, laski w bikini, kody dostępu i walka o
władzę. Oko cieszy - ale bez szaleństw, 95% współczesnych filmów wygląda identycznie.
Reszta - pożal się Boże. Durne, naiwne i infantylne. Pozytywny charakter nawet jak jest
śmiertelnie napromieniowany, ze złamaną ręką, rozprutym brzuchem, zlasowanym mózgiem
rozwala w pył ekipę komandosów. NAwet nie szkodzi mu granat odpalony w zamkniętym
pomieszczeniu! Negatywny bohater za to ginie w minutę od kawałka szkła. Łamiący serce
wątek to śmiertelnie chora urocza dziewczynka i jej śliczna mamusia (tak, im też granaty nie
straszne) zakochana w pozytywnym bohaterze - no czy może być jeszcze bardziej słodko? No
pewnie, cały czas mamy przebitki ze słonecznego dzieciństwa a w happy-endzie mamy jeszcze
więcej dzieci a w dodatku jak w bajce - wszyscy ludzie stają się równi.
Już nawet nie chcę poruszać samej idei Elizjum, bo to samo w sobie abstrakcja. Scenarzyści
pojechali z fantazją ostro i na brudnej Ziemi nawet kontrolki w samochodzie są brudne, a w
czystym Elizjum wszystkie dzieci mają czyste uszy. Jakie to wymowne. I w ogóle nie razi w oczy,
że w XXII wieku najpopularniejszą bronią jest kałasznikow (to tak jakby współcześni nam
najemnicy używali muszkietów i kartaczy na czarny proch). Ba, dysponując najnowszą bronią
przeciwników wykańcza się na najbardziej wymyślne sposoby typu zdalnie sterowane
samonamierzające się pociski krążkowe ze zwłocznym zapłonem, pilotem wizualizacją obiektu
oraz komunikacją online ze statkiem. Można by gościa zabić granatem, ale ileżby kino efektów
3D tym straciło! No i wiadomo - technika techniką, ale aby ukryć się przed skanerami,
detektorami i setką innych czujników wystarczy schować się pod wozem. Tada, jestem
niewidzialny! Litości...
A najbardziej rozbawił mnie moment wgrywania nowego kodu. Pojawił się przez chwilkę ekran
"BIOS-u" Elizjum ze standardowymi komunikatami "Detecting IDE Primary Slave Disk". No nie
mogę, rok 2154 i nadal stacja kosmiczna pracuje na czterech dyskach w technologii IDE?
A, przypomniało mi się. Łapiesz uciekiniera który zamieszany jest w aferę państwową. Gdzie
go zamykasz? W piwnicy? Pod okiem ochroniarzy? W pustym pomieszczeniu pod kluczem? O
nie, w Elizjum takich zamyka się w magazynie broni :-D Leże i kwiczę.
Hehe, też się uśmiałem jak to opisujesz. W zasadzie masz całkowita rację, ale chyba należy ten film oglądać jak film akcji, w którym przecież musza występować takie kwiatki z niebywałym szczęściem, bo główny bohater musi przeżyć co najmniej do połowy. Nie wiem ja jakoś mimo, że należę do bardzo krytykanckich osób film mimo ewidentnych głupot, (a chciałem napisać uproszczeń) dobrze się oglądało:)
A co do happy endu to czy nie za czarnowidztwo, weltschmerz i tym podobne wszechobecne uczucia mamy dość polskiego kina? I tak źle i tak niedobrze.
Masz rację, filmy z etykietkę "fiction" należy oglądać z dużym filtrem nałożonym na rozum. Ale jeżeli poziom głupot przekracza stan alarmowy a potem jest jeszcze gorzej, to tego zdzierżyć nie mogę. Te kałasznikowy, te dyski IDE... Do tego te komunikaty komputerowe: "Uwaga, Minister Obrony jest proszona do Prezydenta, powtarzam..." - i już wszyscy w bazie kosmicznej wiedzą że Minister idzie na dywanik. Wielkie Elizjum, a bez jakichkolwiek systemów obronnych, że o zestrzeliwaniu statków kosmicznych z bazooki z Ziemi nie wspomnę. Wszystko hi-tech a jak została ranna jedna z ważniejszych osób w państwie to nikt się nie pojawił - ani robot, ani ochroniarz ani ktokolwiek z personelu medycznego. I tak w kółko.
Zgadzam się z opinią. Dodam może, że w ogóle mnie koniec rozbawił - chciałbym poznać logistyka który by opracował transport ludzkości na cel wielkości kapsla celem jej uleczenia i zapewnienia dobrobytu...