Po świetnym "Dystrykcie 9", banalne "Elizjum". Oglądało się dokładnie tak samo, jak reszta przeciętniaków z Hollywood. Dla mnie film na poziomie "Igrzysk śmierci" itp. Jest to odgrzewany hamburger z McDonalda. Fabuła jest nielogiczna, brak pomysłu nie tylko na przygody bohatera, ale nawet trzon historii jakoś nie daje zaspokojenia. Do tego gra aktorska Damona, a przede wszystkim gra i rola Sharlto Copley'a bardzo mizerna. Osobiście dla mnie tegoroczny "Oblivion", którego tu niektórzy przywołują jest rewelacyjny, szczególnie w porównaniu z tym tworem.