Po przeczytaniu zapowiedzi zasiadałem do oglądania z bardzo dużymi nadziejami na dobry film. Historia wydawała się fascynująca. Niestety zawiodłem się. Dlaczego?
Spodziewałem się przede wszystkim rozgrywki między Damonem a Foster. Chociaż z początku na to się zanosi, później autorzy scenariusza na pierwszy plan wprowadzają groteskową postać "agenta Krugera", która moim zdaniem rozwala cały film i jest w ogóle niepotrzebna. Do tego dochodzi bardzo rozczarowujące zakończenie wynikające właśnie z tego faktu.
Co do ataków na rzekomą "lewackość" tego filmu - nie zgadzam się. IMO kapitalizm etyczny w stylu lat 80-tych i rządów Ronalda Reagana, gdzie pazerność i pogoń za zyskiem ograniczały mocne kodeksy etyczne i moralność wielu biznesmenów "starszej daty" rzeczywiście skończył się bezpowrotnie. Zresztą to co Amerykanie widzą jako zagrożenie XXII wieku u nas widać już teraz za oknem. Śmieciowe umowy i pensje, kit "wysokich kosztów pracy", dziedziczenie bogactwa i nędzy z pokolenia na pokolenie, nepotyzm i prywata elit. Już dziś nie liczą się umiejętności, tylko kto z jakiej rodziny pochodzi i "pod kogo jest podwieszony". Dlatego taka wizja przyszłości wydaje się tym bardziej prawdopodobna.