Jedna wielka fontanna kiczu, stworzona na cześć Cassandra Peterson, prowadzącej niegdyś znane amerykańskie show. Obdarzona ciętym językiem i jeszcze dwoma wielkimi atutami Elvira wyjeżdża do małego miasteczka, by odebrać spadek po ciotce i przewraca do góry nogami życie mieszkańców.
Ponoć hit ery VHS, ale akurat w komediach tamtych lat nie widzę za wiele pozytywów. Dowcipy drętwe i typowo sitcomowe, kicz tak nawarstwiony że aż niestrawny, efekty specjalne tak słabe, że mogło by ich w ogóle nie być. Tylko dzięki dwóm rzeczom przetrwałem seans. I nie tyle są to jej piersi, co fakt że twórcy udowodnili iż można mnożyć o nich dowcipy w nieskończoność. A ta druga rzecz to riposty bohaterki, oraz jej gierki słowne. Puenty czasem dorównują tym którymi raczył nas Crypt Keeper.
Tylko dla zagorzałych fanów tandetnych lat 80tych. Reszta niech się trzyma z daleka.