Proszę mi powiedzieć jak można z tak niezłego pomysłu, z tak niezłych aktorów i wrocławskich plenerów zrobić film na poziomie 5/10.
Parafrazując Rejs "dialogi niedobre, bardzo niedobre dialogi". Siedziałem w kinie i zastanawiałem się czy nie pójść do domu. W żadnej tego typu rodzinie jak ukazana, nikt między sobą tak nie rozmawia. Maksymalny plastik. Żenada. Żenada. Żenada.
Parę dobrych scen: w deszczu, scena napadu czy kilka niezłych obserwacji działania polskiej służby zdrowia.
Arek Tomiak autor zdjęć chociażby do Symetrii, czy Jasnych błękitnych okien tutaj nie poszalał. Nie wiem czy to za sprawą reżysera, a może ja po prostu nie rozumiem zamysłu jaki przyświecał takim zabiegom reżyserskim.
Tak czy inaczej 5/10 to wszystko co mogę dać z czego większość punktacji za postać i grę Grzegorza Wolfa.
Coś w tym jest. Ostatnio odnoszę wrażenie, że wśród polskich scenarzystów, którzy mają naprawdę niezłe pomysły, jest jakaś głupia tendencja do dopowiadania wszystkiego. Tak jakby się bali, że aktorzy nie będą potrafili przekazać czegoś bez słów. I w tym filmie niestety to widać (albo raczej słychać) :/