DO DOMU I GO LECZY SMIECHU WARTE WYMYSLILIBY COS REALISTYCZNEGO ZE NP KTOS UMIERA BO LEKARZ NIE DOSTAL W LAPE
Zgadzam się! nie do końca logiczny jest ten film. Borys Szyc wcale nie popisuje się swoim talentem aktorskim i dodatkowo ta jego fryzura...
Jest taka scena gdzie Szyc mówi, że będzie gdzieś za pół godziny. Nie dość że przez to pół godziny z południa robi się wieczór, to jeszcze ta burza. 4/10
zwracacie uwage na wogle nieznaczace szczegoly -- zacytuje innego uzytkownika
" Podejrzewam,że jest to
autentyczna historia..Film bardzo dobry;trzyma widza w ciekawości,jaką
prawdę odkryje lekarz-psychiatra..Ubawiłam się;bo..na początku..ta próba
bandu - solo altowiolistki..nawet bez ćwierć jaja-co za chwilę potwierdza
Szyc..Szyc..nie rozczarował;zawsze go lubiłam i lubić bedę..Tchnie od niego
z ekranu jakaś..siła przekazu..Tylko..jak mógł być lekarz -psychiatra tak
lekkomyślny i brać pod swój dach kogoś,o kim nic nie wie i nawet nie wie,na
co jest chory i z jakiego powodu siedział tyle lat??Pierwszej nocy-gdy
bezimienny siedział i pukał w poręcz-równie dobrze mógł tego lekarza
zarżnąć we śnie..Ta lekkomyślność specjalisty,który powinien zdawać sobie
sprawę z potencjalnego zagrożenia,jakim jest ten człowiek-bardzo mnie
uderzyła i..pojawiła sie na końcu filmu(lepiej pózno,niż wcale..),gdy Szyc
przerażony o swą rodzinę pędzi do domu..Dobry scenariusz-z tych,które mogło
napisać życie i nasza..nie tak daleka,bolesna historia....
1 odpowiedź
dobbiacco_attersee off line szukaj innych wypowiedzi tego użytkownika na tym forum 16 stycznia 2010 14:12 odpowiedz zgłoś do usunięcia
P.S.-W nawiązaniu do recenzji pana Pietrzyka-ostatnia scena.jest
bardzo"znaczeniogenna".Ja ją odebrałam-jako..ulgę,że rodzina jest zdrowa i
nic się nie stało;zdumiewająca,że tak negatywnie nastawiona żona jest w
stanie skupić się na grze z siedzącym za plecami bezimiennym-którego w domu
kategorycznie bytność sobie wyprosiła-ale..najbardziej mi sie nasuwa..jakiś
taki potrzask sytuacyjna dla lekarza..Bo..wszyscy siedzą w zgodzie i
harmonii;obiekt się uśmiecha i..co dalej??Czy dobre serce lekarza pozwoli
na egzystowanie tego człowieka z rodziną lekarza-podczas,gdy nosi on w
sobie..bombę zegarową odzyskania całkowicie swej pamięci i czynów,jakich
się dopuścił??CO dalej może zrobić lekarz,by żyć w zgodzie ze swym
sumieniem i nie narażając swej rodziny??Wiele pytań i ..interpretaci-słowo
tak zohydzone przez współczesnych polityków właśnie tego resortu-wiele
interpretacji tej sceny się nasuwa...
"
ale juz ocenione przez Ciebie Ciekawy przypadek Benjamina Buttona na 10 to nie jest smiechu warte? albo tak samo jestem legenda albo Teksańska masakra piłą mechaniczną: Początek i wszystko na 10 to gdzie tu sens.
Jak dla mnie film ciekawy i nie ma sie co przyczepiac do byle czego.
cytuje innego uzytkownika
" Podejrzewam,że jest to
autentyczna historia..Film bardzo dobry;trzyma widza w ciekawości,jaką
prawdę odkryje lekarz-psychiatra..Ubawiłam się;bo..na początku..ta próba
bandu - solo altowiolistki..nawet bez ćwierć jaja-co za chwilę potwierdza
Szyc..Szyc..nie rozczarował;zawsze go lubiłam i lubić bedę..Tchnie od niego
z ekranu jakaś..siła przekazu..Tylko..jak mógł być lekarz -psychiatra tak
lekkomyślny i brać pod swój dach kogoś,o kim nic nie wie i nawet nie wie,na
co jest chory i z jakiego powodu siedział tyle lat??Pierwszej nocy-gdy
bezimienny siedział i pukał w poręcz-równie dobrze mógł tego lekarza
zarżnąć we śnie..Ta lekkomyślność specjalisty,który powinien zdawać sobie
sprawę z potencjalnego zagrożenia,jakim jest ten człowiek-bardzo mnie
uderzyła i..pojawiła sie na końcu filmu(lepiej pózno,niż wcale..),gdy Szyc
przerażony o swą rodzinę pędzi do domu..Dobry scenariusz-z tych,które mogło
napisać życie i nasza..nie tak daleka,bolesna historia....
1 odpowiedź
dobbiacco_attersee off line szukaj innych wypowiedzi tego użytkownika na tym forum 16 stycznia 2010 14:12 odpowiedz zgłoś do usunięcia
P.S.-W nawiązaniu do recenzji pana Pietrzyka-ostatnia scena.jest
bardzo"znaczeniogenna".Ja ją odebrałam-jako..ulgę,że rodzina jest zdrowa i
nic się nie stało;zdumiewająca,że tak negatywnie nastawiona żona jest w
stanie skupić się na grze z siedzącym za plecami bezimiennym-którego w domu
kategorycznie bytność sobie wyprosiła-ale..najbardziej mi sie nasuwa..jakiś
taki potrzask sytuacyjna dla lekarza..Bo..wszyscy siedzą w zgodzie i
harmonii;obiekt się uśmiecha i..co dalej??Czy dobre serce lekarza pozwoli
na egzystowanie tego człowieka z rodziną lekarza-podczas,gdy nosi on w
sobie..bombę zegarową odzyskania całkowicie swej pamięci i czynów,jakich
się dopuścił??CO dalej może zrobić lekarz,by żyć w zgodzie ze swym
sumieniem i nie narażając swej rodziny??Wiele pytań i ..interpretaci-słowo
tak zohydzone przez współczesnych polityków właśnie tego resortu-wiele
interpretacji tej sceny się nasuwa...
"""